sobota, 20 czerwca 2015

                          Epilog


~Parę dni później
 *Perspektywa Jade*

 Zapukałam w drzwi od gabinetu Trishi,w którym zamykała się dosyć często po tym jak jej mąż wylądował w szpitalu, a później został zakuty w kajdanki, oskarżony o podwójny gwałt. Widziałam jak ukradkiem ocierała łzy, jak powoli staje się wrakiem człowieka. Gdy Zayn był w pobliżu szybko się ulatniałam. Omijałam go jak tylko najbardziej się dało. On przypominał mi jego ojca, a ja chciałam zapomnieć, a nie za każdym razem przypominać sobie. W końcu po tych paru dniach zdecydowałam się zająć głos i podjąć ważną decyzję.
-Tak?-odparła słabym głosem.
Weszłam do jej pokoju. Widok przede mną sprawił że zastygłam w bezruchu.
Siedziała przy biurku,a na przeciwko niej Amira.
Spojrzały na mnie obie w ten sposób jakby mnie oczekiwały.
-Dzień dobry.-burknęłam.
-Witaj Jade- odpowiedziała Trisha.
-Mamo, to jest ta dziewczyna o której ci mówiłam. -kiwnęła na mnie głową, jej wyraz twarzy był melancholijny.
-O co ci chodzi, Ami?-zapytała, bez emocji.
-Ta która była ...no wiesz... -dopowiedziała.
Trish spojrzała na mnie.To chyba jasne że nie znała naszej historii.
-Tak to ja Amira, ale tak na prawdę nic nie wiesz. Nie znasz prawdy. -zaczęłam spokojnym głosem, mimo zirytowania i traktowania jakby mnie tu nie było.
-To jaka jest prawda Jade Heigl? Powiedz.-spytała, zakładając ręce na piersiach.
-Dobrze.
Amira wskazała na krzesło obok.Usiadłam obok niej, nie wiedząc od czego zacząć.
-Od czego zacząć?-mruknęłam, spuszczając wzrok na splecione dłonie.
- Najlepiej od początku, kochana. Teraz śmiało już możesz mówić.-zaproponowała Trisha.
-Ja i Zayn...To nie było coś co się wydarzyło i zapomniało. To było coś co wydarzyło się i zapamięta wiecznie.-wyszeptałam, będąc pewna każdego słowa.
-A dokładniej?-mruknęła jej córka.
-Połączyła nas niezgodność charakterów.Zrozumienie dla niego gromadziłam z każdym dniem. Onieśmielał mnie swoim charakterem i zachowaniem.
Oboje mieliśmy trudną przeszłości,swoje nawyki i przyzwyczajenia. Byliśmy dla siebie jak koła ratunkowe. To uczucie było piękne, ale za razem szkaradne i poplątane. W tym dniu Amiro kiedy faktycznie zobaczyłaś mnie w jego łóżku, my spaliśmy razem, ale nie przespaliśmy się, taka różnica. Dzień przed tym, wieczorem on był ogromnie zestresowany był w stanie wypalić całą paczkę papierosów. Zasnęliśmy razem przytulając się, ale to było niewinne, krystalicznie czyste. Wkrótce po tym jak znalazłam pamiętnik Chloe pod łóżkiem, z ciekawości zaczęłam grzebać w przeszłości. To należało do jednego z kolejnych moich błędów. On wyznał mi miłość,a przed tym cały czas ukrywaliśmy się przed światem.-zakończyłam wypowiedź, wstając z fotela,  już wiedząc i mając pewność co zrobić.
Spojrzałam na Trishę jakby dobrze się przyjrzeć mogłam dostrzec jej załzawione oczy. Następnie na Amirę, która z pełnego zaskoczenia wypuściła głośno powietrze, wiercąc się na  fotelu.
-Ja...ja nie wiem co powiedzieć. Przepraszam Cię, Jade. Ja... nie wiedziałam że ty i Zayn tak na prawdę...-plątała się w wypowiedzi.
-Nic nie szkodzi. To i tak już nie ma znaczenia. -pokiwałam głową.
Spojrzały na siebie zdezorientowane.
-Poproszę o moje papiery. Zwalniam się. -powiedziałam pewnie.
-Na pewno?-spotkałam się z jej obawą.
-Definitywnie.
Z trudem wyciągnęła z szuflady teczkę z moim referencjami i CV.
Podniosła się z miejsca i podała mi ją niepewnie, wzięłam od niej teczkę, i uścisnęłam jej dłoń.
-Po resztę rzeczy przyjadę jutro. Do widzenia. -kiwnęłam głową.Kiedy tylko zamknęłam drzwi, po moim policzku stoczyła się łza. Którą szybkim ruchem starłam. Weszłam do swojego pokoju i po prostu głośno odetchnęłam.Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Spojrzałam  na swój pokój w ten sposób jakbym pierwszy raz go widziała. Zdarzyło się tu tak cholernie dużo rzeczy, a to w sumie były tylko cztery miesiące.Popatrzyłam na cztery dobrze spakowane walizki. Z obrzydzeniem złapałam za rączki dwóch z nich i wyszłam z pokoju. Taksówka przyjechała dość szybko, spakowałam je do bagażnika i odjechałam zostawiając całą przeszłość za sobą.



*4 sierpień 2014 *


Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilce w sali sądowej. Po mojej lewej siedziała Mia, a po prawej Chloe. Nie mogłam znieść wzroku tego oblecha.Miałam wrażenia że za chwilę zwymiotuję. Zrywałam każdy kontakt wzrokowy jaki ze mną nawiązał.Śmiał mi się w twarz. Ale gdy on zeznawał udawał kochającego, zapracowanego męża. Dla mnie to było żałosne. Tym bardziej że próbki nasienia już zostały zbadane i wszystko się zgadzało. Chloe od razu zgodziła się na badania, a ja zrobiłam to pod jej silnym naciskiem. Bałam się że ktoś może ponownie mnie skrzywdzić.Jak właściwie wygląda teraz moje życie? Od momentu kiedy zwolniłam się z pracy, zatrzymałam się na chwilę u Mii, Rebecca powiedziała mi że właścicielka u której wynajmuje pokój, ma jeszcze jeden pokój i mogę tam się zatrzymać.
Więc wprowadziłam się i mimo że zrobiłam porządek z rzeczami, to dalej mam istny bałagan wewnątrz.
Kiedy nastał wyrok sądu, wtedy wyszłam z zamyśleń.
Ojciec Zayn'a dostał 8 lat za to co zrobił. Wyjdzie kiedy będę miała 29 lat.
 Dopiero teraz zrobiło na mnie wrażenie to co się działo dokoła. Mina tego dupka była bezcenna. 
Po rozprawie Zayn podszedł do mnie, ale powiedziałam do niego, aby dał mi spokój.
Pożegnałam się z malutką Nicole, którą przyprowadziła Amira po zakończeniu sprawy. Współczuje jej (Nicole) z całego serca, zapewne będą jej wciskać kity że tatuś musiał gdzieś wyjechać. A kiedyś i tak pozna bolesną prawdę, prędzej czy później. Zayn non stop do mnie wypisywał i wydzwaniał, aż w końcu zmieniłam numer telefonu. I mogłam pobyć w swojej samotności. Popłakać, powspominać oraz myśleć tylko o jednym pozytywnym aspekcie tego co mnie spotkało-o Zayn'ie.
Zostawiłam go bo przypominał mi o wszystkim, a ja teraz potrzebuję zapomnienia.
Muszę znowu zebrać się w garść i spróbować budować wszystko od nowa.
Wieczorem posiedziałam trochę na Macbooku, i oglądałaś jakiś film, nagle dostałam powiadomienie o próbie połączenia na skype'ie. Zignorowałam połączenie, ale ktoś dzwonił po raz kolejny.
W końcu rozdrażniona przeszkadzaniem zapaliłam duże światło i odebrałam. Po drugiej stronie monitora był Zayn. Jego twarz była niewyraźna w słabym świetle. Dopiero gdy przypatrzyłam się dostrzegłam że jego policzki i oczy były zaczerwienione od płaczu.Tak bardzo bym chciała przy nim być i go przytulić.Tęsknie za nim.
Otarł łzy i spojrzał na mnie.
-Cześć kochanie. Proszę... wróć.Tylko o to proszę. -jego głos był niewyraźny od emocji i płaczu.
Kiwnęłam tylko głową.
-Nie mogę Zayn.
 -Przez ciebie tracę zmysły, a twoja zapłakana twarz śni mi się po nocach.
-Uwierz mi. Nie potrafię, to jest trudne, sama może kiedyś sobie z tym poradzę. Oddałabym wszystko, by to się nie wydarzyło.
-Wiem. Ale razem moglibyśmy dać radę.Ja Cię kocham tak mocno, że to nie jest możliwe do opisania, i wiem że ty również mnie kochasz...tylko...to wszystko przez tego...śmiecia. -ostatnie słowo wyrzucił z siebie ze złością.
-To prawda.
-A nie możemy spróbować? Obiecuję że pomógłbym ci się podnieść.
Nie odpowiedziałam,znowu płakałam. Czy na prawdę całe moje życie musi być wymalowane łzami?
Nie rozumiem.
-Proszę nie płacz, mój aniele.Pamiętasz ten dzień kiedy obiecałem ci że będziemy razem wiecznie?-kiwnęłam głową, ocierając rękawem swetra łzy.
-Pamiętaj.Zawsze będziesz miała swoje miejsce w moim sercu. To nie jest koniec, to nie może być koniec. Bo koniec, jednego jest zawsze początkiem drugiego.
Nastała krótka cisza.
-Chciałbym móc jeszcze raz cię przytulić.-powiedział smutno.
-Ja też.-odpowiedziałam.
Przycisnął dłoń do monitora,niepewnie i ostrożnie również przycisnęłam swoją dłoń.
Mimo iż to nie był prawdziwy dotyk, to i tak sprawiło że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
Zakryłam buzie kiedy ostatni raz z moich policzków spływały łzy. 
Po chwili odsunęłam ją i spojrzałam na niego.
-Dasz nam szansę?-zadał nagle to trudne pytanie. Nosił na twarzy nadzieję, 
moja za to powątpiewanie. Przymknęłam oczy, ale nie miałam odwagi odpowiedzieć 'nie'.
Pokręciłam przecząco głową.
-Przykro mi. -szepnęłam.
Przełknął głośno ślinę i spojrzał na mnie z niepokojem. 
 Kliknęłam kursorem 'rozłącz' i gdy to zrobiłam dopiero teraz poznałam czym tak jest naprawdę pustka.
Jakbyś został okradziony że wszystkich wspomnień, uczuć, reakcji.
Już nigdy więcej nie dostrzegłam jego ożywiającego uśmiechu i zaraźliwego śmiechu.
Zostały one tylko w mojej pamięci i odtwarzam je bez końca. Aż nie zapomnę że kiedykolwiek go miałam. Jako pierwsza.

                                                                Koniec. 

Jeśli szanujesz moją pracę, proszę o komentarz.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 


Dotrwaliśmy w końcu do epilogu opowiadania. Dokładnie 10 lipca będzie rok od kiedy zaczęłam pisać tego bloga, i szczerze mówiąc był to najlepszy rok w moim życiu. Pisanie We are on fire, było wielką frajdą, i dużym doświadczeniem. Wasze komentarze sprawiały że był kolejny rozdział, a ja byłam szczęśliwa. Trochę mi smutno że już kończę pisać, bo po prawie roku autentycznie zżyłam się z bohaterami i z wami. Teraz proszę jeśli czytasz tą notatkę proszę o jeden komentarz od ciebie. Nie ważne czy przeczytasz to za parę lat, zostaw po sobie jakiś ślad.
Niedługo rozkręcam nowe opowiadanie. 'Shelter' usunęłam z braku czasu i pomysłu. Link do nowego bloga dam niebawem.

Dziękuję jeszcze raz za wszystko kocham Was mocno <3
Poopey xx









niedziela, 14 czerwca 2015

                        Rozdział 30 ...  i ostatni.

              "Złamane punkty- część 2"


Zastygłam w bezruchu, moje ciało drżało, nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Spoglądałam w odbicie mając nadzieję że to halucynacje, ale nie... to się działo na prawdę.
-Zaskoczona?-wyszeptał do mojego ucha.
-Puść mnie-powiedziałam stanowczo, mój ton głosu stał się oziębły, a ja sama byłam zbyt sparaliżowana, by się ruszyć.
Jedyne co przechodziło przez moją głowę to słowa Chloe: "Strzeż się Malików i ludzi wokół nich jak ognia."
Te słowa zrozumiałam lepiej teraz niż dzisiejszego poranka.
Takiego obrotu sprawy nikt by się nawet nie spodziewał. Nie mieściło mi się w głowie jakim cudem ten człowiek mógł takie coś zrobić. A kim był ten człowiek?
Yaser Malik. Tak. Czułam obrzydzenie,kiedy jego dłonie dotykały mnie, niech on się odwali. Jakim cudem nie zauważyłam tego wcześniej? Nawet nie pomyślałam o tym że ten człowiek mógł bez grama współczucia zgwałcić Chloe. Nagle moją głowę nawiedziły wspomnienia. Zaczynając od momentu kiedy pojawiłam się po raz pierwszy w tym domu, po moment kiedy rozmawiałam z nim i Trishą o moim urlopie, gapił mi się w biust,a ja przepuszczałam że to moja wyobraźnia posunęła się za daleko, aż do momentu kiedy zderzyłam się z nim na schodach. Byłam zbyt zaślepiona podejrzewaniem innych-niewinnych osób, takich jak Zayn, by przejrzeć na oczy że z pozoru dobry człowiek może być najgorszą karykaturą.
-Co tak nic nie mówisz, ani nie wyrywasz się, hm?-mruknął obracając mnie twarzą do siebie,trzymając mnie usilnie za nadgarstki.
-Nie dotykaj mnie,ty oblechu- zaczęłam mu się wyrywać.
-Decyzja nie jest już zależna od ciebie. -uśmiechnął się triumfująco. Zebrałam w sobie całą siłę i mocno go odepchnęłam. On ledwo się zachwiał i to mnie przeraziło.
Nerwowo się wycofałam, kiedy zaczął się gwałtownie szybko do mnie zbliżać,przytrzasnęłam jego rękę drzwiami i wybiegłam z pokoju.
Moje nogi się trzęsły ze strachu, przez co potknęłam się i upadłam z całym impetem na kolano i zawyłam z bólu.On już prawie mnie doganiał, szybko zbiegł po schodach. Chwycił silnie moje ramię i podniósł mnie by uderzyć z całej siły w twarz. Widok przed moimi oczami zalała mi własna krew.Splunęłam krwią, a cała twarz okropnie bolała od siły uderzenia.
-Ułatwiasz sprawę-wycedził.
Miałam wrażenie że zwymiotuję. Nawet nie chciałam wiedzieć co mi zrobi gdy się poddam. Te dwa słowa dodały mi kopa.
-Po moim trupie, ty cholerna świnio!-powiedziałam poważnie, ocierając zakrwawioną wargę, podniosłam się i oddałam mu siarczystym odciskiem mojej pięści na jego policzku.
Pocierał obolałą szczękę, i wykorzystałam ten moment na ucieczkę. Zeszłam po ostatnich schodkach i dobiegłam do drzwi.
 -Wracaj tu ty mała suko, i tak nie uciekniesz! -wydarł się. Serce przyspieszyło tempa na jego słowa. 
 Zagotowałam się z przerażenia, gdy drzwi były zamknięte. Szarpałam się z klamką. Na myśl że jest w stanie zrobić mi krzywdę do moich oczu napłynęły łzy. Pociągnął mnie za włosy i popchnął mnie na podłogę.
Pośladki zapiekły mnie od upadku. Nachylił się nade mną i chciał usiąść na mnie. W tym momencie obudziła się każda moja szara komórka. Splunęłam mu w twarz i to dało mi sekundę na celny kop między jego nogi. Kiedy skorzystałam z tej opcji, odepchnęłam go od siebie. A on upadł na kolana, trzymając się za bolące krocze. Pobiegłam do łazienki, i zamknęłam drzwi. W myślach dziękowałam Bogu że akurat można się zamknąć od wewnątrz. Jeśli jesteś zamknięty od jednej strony nikt nie może otworzyć ani zamknąć od drugiej strony. To przypomniało mi o tym jak zamknęłam w tej łazience Zayn'a w tym dniu kiedy nie chciałam iść z nim na domówkę do Mii. Zaśmiałam się na samo wspomnienie. Weszłam na zamkniętą toaletę, by dosięgnąć do okna, który było dosyć wysoko. Otworzyłam je i zaczęłam się wdrapywać. Nagle ojciec Zayn'a zaczął okładać drzwi pięściami.
-Otwieraj drzwi! Może gdy otworzysz zamiast się ze mną sprzeczać może ci się całkiem upiecze.-próbował mnie wkręcić. Mówiąc to sztucznym, przesłodzonym głosem. Boże, to jest jakiś psychopata.
-W przeciwieństwie do ciebie. Nie upiecze ci się to co zrobiłeś Chloe, pożałujesz tego! -wykrzyknęłam.
Wybuchnął złośliwym śmiechem. A ja coraz mocniej przerażona powtarzałam próby wdrapywania się i ucieknięcia przez okno.
-No tak zapomniałem... super bohaterka, każdego chce wyciągnąć z opresji. Oops, szkoda że źle się to na tobie odbiło. Nikt ci nie pomoże nawet twój kochany Zaynuś.
Czyli jednak domyślił się. 
-Jaka szkoda że jeszcze nie wie że zamiast ojca ma potwora.
-Jaka szkoda że nigdy się o tym nie dowie. Jesteś mocna w gębie,ale miękka jak Chloe, nie umiesz się bronić.
Zrobił pauzę. 
-Okay, to wyjdziesz czy ja mam otworzyć te drzwi własnoręcznie?-mruknął po chwili.
-Próbuj!-rzuciłam mu wyzwanie.
Spróbowałam ostatni raz i tym razem poczułam ulgę gdy wdrapałam się i dosłownie byłam o krok od ucieczki, otworzyłam okno,ciesząc się że uda mi się z tego wyjść cało i zawiadomić Zayn'a oraz policję.  Nagle zaczął się szarpać z zamkiem od drzwi i kiedy dosłownie wyrwał zamek wpadłam w panikę.Kiedy dostał się do mnie automatycznie pociągnął mnie za nogę i upadłam z malutkiego murku. Moja warga była rozcięta, mogłam się domyślić że mam podbite oko, bo nie mogłam go z bólu otworzyć. Nie wiem co zamierza ze mną zrobić, ale skoro doprowadził mnie do takiego stanu, zapewne zrobi ze mną coś o wiele gorszego niż z Chloe. Podniósł mnie,a ja nie miałam już siły by walczyć. Zrobiłam już wszystko.Jego usta zaatakowały moje przez co miałam chęć zrzygania się.
Zayn wracaj, potrzebuję cię kochanie.
-Odpowiedz-mruknął, i znowu oberwałam. 
 -Nie ma pieprzonej mowy, i tak wszyscy się dowiedzą o tym co zrobiłeś Chloe i co zamierzasz mi zrobić, choćbym miała umrzeć nie zgodzę się na to. Nie ujdzie ci to na sucho.-powiedziałam resztkami sił, pocierając pieczący policzek.
-Dobrze, dobrze. Możesz zamknąć mordę?
Nie miałam już siły by odpyskować mu, moje ciało było zbyt słabe. Ciało bolało mnie od każdego upadku, a o twarzy szczególnie o szczęce nawet nie myślę. 
-Poczekaj tu. 
Nawet nie mam już siły by uciekać więc...
 Pociągnął mnie za ramię i siłą wypchnął mnie z łazienki. 
Znalazłam się w malutkim przejściu, między kuchnią. Tak po prostu poszedł sobie, nie wiem dokąd, nie wiem po co, ale skoro tak zmasakrował mnie, jestem pewna że przywiąże mnie, i gdzieś ukryje. 
Nie znam każdego zakątka tego domu, więc może mają jakąś piwniczkę czy strych.Spojrzałam w dół na sukienkę, była ubrudzona od krwi. Wypatrzyłam na blacie w kuchni nóż.
Właściwie to nie czułam nóg, więc zaczęłam się czołgać po podłodze, resztkami sił przytrzymałam się blatu i dosięgnęłam noża. Podpierałam się blatu próbując odzyskać równowagę.Po chwili przyszedł z powrotem. Obserwowałam go jak jak rozgląda się dokoła próbując mnie znaleźć kiedy jego oczy dostrzegły mnie, mocniej zacisnęłam nóż w dłoni. Spojrzałam na jego dłonie trzymał w nich dość gruby sznur i taśmę
Wzięłam ogromny haust powietrza, robiąc jeden krok do tyłu
-Oj, Jade mówiłem ci abyś została w miejscu -pod koniec jego wypowiedzi jego głos stał się chrapliwy,a jego spodnie wyraźnie się napięły, podszedł bliżej, by chwycić mnie zaborczo za włosy. Zacisnęłam nóż jeszcze mocniej, chcąc dźgnąć go w serce. Po tym nie miałby szans na przeżycie, jednak on w ostatniej chwili chwycił moją dłoń i zaczął swoją siłą odpychać od siebie ostrze. Pech chciał że przekręcił nóż w mojej dłoni i teraz to ja musiałam odpierać atak, a to równa się ratować własne życie. 
-Proszę-mruknęłam, szykując się na bolesną śmierć. 

  
"Niebawem będziemy szczęśliwi, obiecałem to tobie."-przeszły mi przez myśl słowa Zayn'a. 
"Niestety nie udało nam się." -dopowiedziałam sobie w myślach.

-Będziesz walczyć czy chcesz dzisiaj umrzeć?-zapytał. 
- Nie będę walczyć-odpowiedziałam zaciskając zęby, poddając się.
Nagle poluzował ucisk i wyrwał mi nóż z dłoni. 

Podniósł sznur i taśmę które wypadły mu z dłoni kiedy zaatakowałam go nożem.
 -Wystaw nadgarstki-nakazał, jego głos był oziębły trzęsłam się z paniki. 
-Nie!-wykrzyknęłam. 
Złapał agresywnie moje dłonie i w tym momencie zadzwonił telefon domowy. 
Na chwilę puścił mnie zaskoczony zwracając uwagę na dzwoniący telefon. Wykorzystałam to i wyrwałam mu się. 
Z małym  skutkiem, ledwo przekroczyłam próg kuchni, już czułam jego oddech za sobą, ostatnie co poczułam to szkło przedzierające się przez skórę mojej głowy. 

~

Zamrugałam kilka razy, przestraszona rozglądając się po pomieszczeniu. Byłam w jakimś ciemnym miejscu, podłoga była zakurzona, a mury zniszczone, jedynym źródłem jasności była mała żarówka.
Moje ręce i nogi zostały unieruchomione, a na ustach miałam taśmę. 
Kończyny niemiłosiernie piekły mnie od solidnego sznura. Suknia, którą miałam na sobie, była już historią. Przywiązana w samej bieliźnie obdarta z godności i wolności. Siłowałam się, ale było to raczej bezcelowe.  Zastanawiałam się gdzie jest Zayn, gdzie ja jestem i ta nędzna karykatura człowieka. 
Moją głowę nawiedziła historia. Nasza historia. Moja i Zayn'a. To jak na początku go nienawidziłam. To jak znalazłam się w odpowiednim momencie w odpowiednim czasie i uratowałam Nicole. Naszą pierwszą rozmowę,mój pierwszy dzień w tym domu kiedy wspólnie jedliśmy i gadaliśmy, to jak przez niego wymiotowałam, pierwszy raz kiedy mnie pocałował i nie chciałam iść z nim na domówkę do Mii, kiedy dowiedziałam się o tym że Lou to jego kumpel. Ogółem każde wspomnienie związanie z nim. Zdołałam się w nim zakochać, znieść jego charakter i zmienić go w chłopaka idealnego. 
Nie, nie takiego jakim on chciał być. Bo dla mnie on jest idealny nie posiadając wszystkich najlepszych cech. Pokochałam go kiedy on doprowadzał mnie do szaleństwa, i kocham go, bo pokazał mi że nie trzeba być perfekcyjnym, by zostać pokochanym.
Kiedy skończyłam moje przemyślenia, zaczęłam się modlić w duchu o to by ktokolwiek mnie uratował. Trisha, Zayn, Louis, Chloe czy choćby malutka Nicole. Założę się że nie byłby wstanie mi nic zrobić na oczach dziecka. Ale nie, zostałam sama zdana na łaskę i plan tego psychola. Wkrótce wszedł do pomieszczenia, i zauważyłam przez tą sekundkę jak otwierał drzwi za nimi zauważyłam dalszą część domu. Pewnie to jakaś piwniczka czy strych o którym nie miałam zielonego pojęcia.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, już miałam wizję tego co za chwilę się wydarzy. Zamknął drzwi na klucz i podszedł bliżej mnie.
Patrzyłam na niego błagalnie, spojrzał na mnie a w jego oczach nie widziałam grama współczucia. Ukucnął obok mnie,i zaczął gładzić mój policzek kciukiem na co wzdrygnęłam się czując odrazę
"Zapłacisz za to, ty kutasie. Już nigdy więcej nie tkniesz żadnej niewinnej dziewczyny"   
Wywrócił oczami zirytowany.
-Co jak co, ale radziłbym ci się przyzwycza. Teraz zdejmę ci z ust taśmę, ale jeśli zaczniesz krzyczeć, zajmę ci czymś usta. Więc masz to przyjąć i wyjść jak gdyby nigdy nic się nie stało. I tak nikt ci nie uwierzy. -dodał agresywnie zrywając taśmę. 
-Jaką możesz mieć pewność że nikt mi nie uwierzy
-Wiesz po pierwsze trzeba mieć jakiekolwiek dowody, po drugie mam nagrania jak całowałaś się z moim synem, choć wyraźnie moja żona tobie powiedziała żebyś nie romansowała z nim. Myślisz że nie domyśliłem się że to ty się z nim pieprzyłaś w tym dniu,kiedy przyszedłem wcześniej do domu? "Oj, nagle znikła ta dziewczyna." Akurat.Myśleliście że niczego się nie domyślem. Nie jestem taki tępy jak Trisha. 
Już chciałam mu czymś odpowiedzieć na to jak obraża żonę, ale powstrzymałam się
-To po co to wszystko?-szepnęłam patrząc mu w oczy. 
-Zaczęłaś zbytnio ryć w przeszłości. Nie lubię ciekawskich dziwek próbujących bawić się w detektywów. -powiedział złośliwie.-Cóż dziś już zapamiętasz że nie warto było zawracać sobie tym głowy. -zaśmiał się. 
-Czy nie możesz mnie po prostu wypuścić?
Wybuchł głośnym szyderczym śmiechem, który sprawił że z miejsca poczułam się na straconej pozycji. 
-Za późno skarbie-mruknął rozpinając rozporek spodni. 
Dopiero wtedy spanikowałam łzy lały się z moich oczu, i zaczęłam walczyć ze sznurami aż moja skóra cała piec od niego. 


~W tym samym czasie. 
*Perspektywa Zayn'a. *

Spanikowany jechałem gwałtownie przekraczając prędkość. Chcąc się jak najszybciej dostać do mojej ukochanej. Obok mnie siedział Lou, a z tyłu na miejscu pasażera siedziała Chloe. 
Kiedy tylko ja, Tommo i Jade dotarliśmy do mnie do domu, dokładnie trzy godziny temu, Lou dostał wiadomość od swojej kuzynki że jest w drodze i ma jej podać dokładny adres. Byliśmy zszokowani, ale od razu postanowiliśmy dać jej adres Louisa. Pojechaliśmy do jego mieszkania, i ona kiedy przyjechała była zszokowana moim widokiem. Z miejsca powiedzieliśmy jej całą prawdę, ale nie wydawała się być wściekła. Powiedziała że rozumie że chcieliśmy tylko pomóc jej. I trudno było się z nią nie zgodzić. Powiedziała iż głupio jej za tą reakcję i zachowanie. Dodała iż chce uchronić Jade, i wyznać kto był sprawcą gwałtu. Byliśmy niezwykle ciekawi. Jednak ona tylko powiedziała by przy tej rozmowie była Jade.  Jak ona mogła tak grać na emocjach moich i swojego kuzyna? 
-Dlaczego do cholery nie możesz tego powiedzieć teraz?-krzyknąłem tracąc kontrolę nad swoim zachowaniem. 
-Chcę żeby ona była przy tej rozmowie!.-również podniosła na niego głos. 
Zapowiadała się długa jazda. Co najmniej te półgodziny stresu, obawy
 Do kurwy jasnej kim jest ten śmieć który ją zgwałcił?

~Jakiś czas później
*Perspektywa Jade*

  
 
Kuliłam się naga i zawstydzona na podłodze. Nie mogłam uwierzyć w to co się zdarzyło. Że Zayn ani ktokolwiek mi nie pomógł. Jedyne dla tego potwora się liczyła s chora przyjemność z tego że mnie gwałcił. Nie miałam już siły płakać, moje nogi były odwiązane jako jedyne, wiadomo, inaczej nie mógłby się do mnie dobrać. Do niedawna myślałam że moje życie było do bani, że już nic gorszego nie mogło mnie spotkać. Dzisiejszy dzień udowodnił mi że jednak mogło być jeszcze gorzej. Że mogę czuć się sponiewierana, zbezczeszczona. Związana i bez własnego zdania. Chciałam móc dostać amnezji i zapomnieć o wszystkim.Najgorszy koszmar spoglądał na mnie, a ja spuszczałam głowę wstydząc się. Czułam obrzydzenie do miejsca w którym się znajdowaliśmy. W mojej głowie zaczęły się rodzić myśli, by go zabić z zimną krwią, bezlitośnie, bez skrupułów. Nie liczyłoby się dla mnie to czy zamknęliby mnie w szpitalu psychiatrycznym czy też za kratkami. 
-A więc chcesz zacząć wszystkim rozpowiadać jaki to ja jestem okropny, czy wyjść i o tym zapomnieć? Podejmij mądrą decyzje nikt ci nie uwierzy,a ja postaram się o to byś skutecznie wyleciała z pracy i nie dostała później żadnej.
-Idź do diabła!-rzuciłam, udając że nie interesuje mnie dalszy bieg wydarzeń.
-Więc jaka jest twoja decyzja?-kucnął obok mnie. 
Chwilę się zastanowiłam. 
-Wypuść mnie, nie chcę tu już siedzieć, nikomu nie powiem. -powiedziałam. 
I tak nie ujdzie mu to płazem.
 Podał mi moją bieliznę i sukienkę. Uda całe mnie piekły tak samo jak pochwa. Czułam jeszcze na biodrach wbijające się paznokcie. Chciałam zmyć z siebie ten ból. Moją głowę non stop nawiedzał obraz sprzed paru minut. Kolano jeszcze bolało od upadku. Zresztą nie było takiej części ciała, która nie byłaby okaleczona, czy skaleczona. Wiłam się z bólu ubierając bieliznę i suknię. 
Kiedy wypuścił mnie opadła moja maska, łzy zaczęły mi rozmazywać obraz przed oczami. 
Dlaczego akurat ja? Czułam totalną pustkę, jak okradziona z własnej duszy.
W ciszy przeszłam korytarzem i weszłam do kuchni.Usiadłam na jednym z krzeseł. Jeszcze parę dni temu siedziałam tu spokojna, i bezpieczna. Dziś siedząc nie czuję absolutnie niczego.
Wzięłam do ręki ten sam nóż co przedtem,ale nie żeby się pociąć czy cokolwiek w tym stylu, opuszki moich palców dotykały każdy cal ostrza. Myślałam nad tym czy jestem na tyle odważna by zabić człowieka.Nagle usłyszałam jak Yaser wchodzi do kuchni zacisnęłam mocno zęby próbując się powstrzymać od natychmiastowego rzucenia się z nożem na niego. 
Najspokojniej w świecie spojrzał na mnie i coś wyciągnął z szafki. 
-Aby ktoś ci odciął jaja. -powiedziałam pod nosem
Prawda jest taka że gdyby ktokolwiek to zrobił, on nigdy nie wyrządziłby żadnej dziewczynie krzywdy. Zostałby okradziony z honoru i tego co czyni go mężczyzną. 
-Co powiedziałaś?
Zebrała się we mnie cała odwaga.Wstałam i podeszłam do niego trzymając za plecami nóż. 
-To co słyszał. I dodam to że masz przejebane, bo Zayn mi ufa, tak samo jak jego kumpel, a Chloe złamie się i powie że to ty jej zrobiłeś krzyw. Będziesz pokutował za to co nam zrobiłeś. -powiedziałam, drżącym głosem. 
Zaniósł się głośnym śmiechem po czym spoważniał przyglądając mi się uważnie.       
-Zobaczymy. A tak przy okazji, wiesz co najbardziej mnie zastanawia? To czy dałaś mu dupy na początku czy dopiero niedawno.-uśmiechnął się złośliwie puszczając oczko. Wewnątrz mnie zabrała się cała złość i nienawiść.Przeszłam koło niego, ale odwróciłam się w ostatniej chwili i wbiłam mu nóż w plecy, jego koszulka została natychmiastowo ubrudzona, a on sam zesztywniał z bólu. Czułam nad nim kontrolę kiedy nadal trzymałam nóż w jego ciele. Narodziła się we mnie ta chora przyjemność kiedy widziałam jak cierpi.
Nagle wyciągnęłam nóż, a on automatycznie upadł na ziemię.
Zwijał się z bólu, spojrzał na mnie z dołu proszącym wzrokiem.
Resztkami sił próbował położyć się na brzuchu. Ukucnęłam obok i drażniłam go przejeżdżając nożem po jego policzku, nie robiąc mu krzywdy, ale jedynie strasząc. Wzbudzałam teraz respekt u niego.
Ciężko dychał.
-Proszę-jęknął.
Teraz to ja się zaśmiałam.
-Nie ma mowy. Trzeba było myśleć głową, a nie chujem.
Jeździłam ostrzem po jego ramieniu, i nagle zrobiłam głębokie cięcie w jego skórze.
Krew po raz kolejny trysnęła. Spojrzałam w dół na swoje dłonie były całe ubrudzone od jego krwi.
Chciał wydobyć z siebie słowo, ale nóż obrał sobie kolejny cel. Tym razem otworzyłam jego usta i wpakowałam do nich nóż, rozchodząc po ostrzem w jego ustach. Możliwe że ucięłam mu język, ale na pewno rozcięłam mu kąciki ust.  Odchylił się ode mnie i splunął dużą zawartością krwi. Męczył się jeszcze przez parę sekund aż stracił przytomność. To wtedy odsunęłam się od niego, usiadłam na podłodze i oparłam się o mebel kuchenny.
Nadal ściskałam w dłoni nóż, bojąc się.
Czułam na twarzy jego krew, tak samo na rękach, i sukience.
Bolało mnie wszystko. Siniaki, zadrapania, wbijające się paznokcie w ciało.
Nigdzie nie mogłam dostrzec dokładnej godziny. Rolety w kuchni były przysłonięte.Dobrze się przyszykował.
Światła zapalone w kuchni i korytarzu, dawały jedyne źródło jasności. Bałam się chciałam aby Zayn wrócił, przytulił mnie. Potrzebowałam go, bardziej niż kiedykolwiek. Skuliłam się i zaczęłam płakać.

Kochanie, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego co doświadczysz. 

Scena wyglądała jak ta wyrwana z najgorszego horroru. Podłoga również była zakrwawiona i niektóre meble kuchenne również. Człowiek (albo raczej potwór) leżący na podłodze ze zmasakrowanymi ustami, kręgosłupem i ramieniem. Oraz dziewczyna, która do tego doprowadziła. Wyglądała jak obdarta z godności psychopatka. 
 

~W tym samym czasie
*Perspektywa Zayn'a*

Kiedy tylko wysiedliśmy z samochodu, pobiegłem szybko otworzyć drzwi.
-Zayn, spokojnie-uspokajał Lou, gdy nie mogłem wycelować kluczem w zamek. Tak bardzo trzęsły mi się dłonie że nie mogłem nad tym zapanować.
Wziął mi je z ręki i otworzył za mnie jednak ja się jako pierwszy wepchnąłem do domu. Zauważyłem światło włączone w kuchni od razu wszedłem do niej. Widok przede mną zamurował mnie.
Scena wyglądała jak ta wyrwana z najgorszych koszmarów sennych. Zatkało mnie. Nawet nie zauważyłem Chloe i Louisa stojących za mną. Których reakcje na pewno wyrażały to samo.
Nagle otworzyły mi się oczy. Nie mogłem uwierzyć że takie coś w ogóle miało miejsce. Jade leżała skulona opierając się o jedną z szafek, a mój ojciec... Czy ona go zamordowała?
Do głowy przyszły mi myśli co ten potwór mógł wyrządził Chloe jak i mojej kochanej Jade.
Gdy tylko ubrudzona od krwi zerwała się z zimnej podłogi podeszła do mnie i przyciągnąłem ją do siebie najmocniej jak się tylko dało i zamknąłem ją w ciasnym uścisku. Wkładając w nią każdą emocję. Załamanie, miłość, troskę, nieporadność.
To czego uświadczyłem mówiło wszystko. Nie trzeba było słów. To było od nich lepsze. Pierwszy raz od kiedy oboje się poznaliśmy śmiało wypłakałem jej się w ramię. Może dwa razy zdarzyło mi się że chciałem płakać, ale uczyłem się bycia twardym i ciężko stąpającym po ziemi. Ona również płakała.
-Prze-praszam Jade- powiedziała  Chloe, stając na przeciwko nas, przystawiając dłoń do ust.Louis do niej podszedł i ją przytulił. Ledwo widziałem przez załzawione oczy.
-Spóźniłem się, kochanie.Proszę wybacz.-wyszeptałem do ucha
Czułem się rozdarty, wziąłem na siebie brzemię chronienia mojej kochanej nie zauważając jaka bestia jest w jej pobliżu.
Louis wypuścił kuzynkę z ramion. On natomiast podszedł do 'mojego ojca' i sprawdził jego puls, kucając obok.
-Jeszcze wierzga. Możliwe że wyjdzie z tego. -powiedział z przekąsem, podnosząc się. Zrobił odpychającą minę, Chloe do niego podeszła i pociągnęła go za ramię kiedy on zaczął go kopać. Nie miałem nic przeciwko, należała mu się śmierć. I to najgorsza z możliwych-długie i bolesne męczarnie. Moją głowę nawiedził obraz naszego pierwszego spotkania z Jade, nasze późniejsze przekąsy, każdy pocałunek, mocno ulokowany w mojej głowie. Nie chciałem aby ten wspaniały uśmiech, który nosiła jeszcze wczoraj znikł.
Z każdą sekundą to marzenie stawało się coraz mniej możliwe do zrealizowania.

                              Jesteśmy pod ostrzałem, kochanie.

                                                                             Koniec.

 __________________________________________________________________________________
                                                                        Witajcie kochani!


Pierwszy raz w notatce nie wiem co napisać. Dotrwaliśmy już do ostatniego rozdziału i to nie żadne lecenie w kulki, czy robienie was w głupich. Wykonałam swoją pracę do końca i jestem zadowolona z każdego komentarza. Z każdego nawet najmniejszego. Dziękuję za pozytywne kopy, który dawały mi motywację  i wenę. <3 Mam nadzieję że kiedyś ponownie wrócicie do tego opowiadania i wspólnie będziemy się śmiali z nieudolności tego bloga :D (no co ja jestem tylko amatorką)
Epilog wstawię za mniej więcej tydzień. :**

KOCHAM WAS MOCNO, MORDKI <3 :*

Poopey


piątek, 5 czerwca 2015

                                                       Rozdział 29 

                  "Złamane punkty część 1" 

Zaśnięcie dla mnie po tak zaskakującym dniu było wręcz nieosiągalne. Rozmyślałam o całokształcie. O tym wszystkim, czym podzielił się ze mną Zayn oraz o jego gestach w moim kierunku. Szczęśliwa uśmiechałam się do sufitu, i kiedy przypomniałam sobie z jaką miłością mnie całował poczułam się niczym jak w raju. 

Tylko on sprawiał że miałam prawo czuć się w ten sposób. To uczucie było mi nieznane, ale już mi się podobała perspektywa każdego kolejnego dnia. Opuszkami palców dotknęłam moich ust, przypominając sobie  pocałunki, które zostawił na moich ustach. Czułam że będę czuć jakby mnie nadal całował przez najbliższy czas. To jest uczucie tak piękne jakby ktoś założył mi skrzydła. Jedyne czego chciałam to tego, aby wszystko nie okazało się tylko pięknym snem.

                                  ~

Czyjś donośny szloch sprawił że przebudziłam się i przetarłam zaspane oczy. Otępiale rozglądałam się po pomieszczeniu, próbując się przyzwyczaić do słabego oświetlenia w pokoju. Gdy już ocknęłam się spojrzałam na drugą stronę łóżka. Louis odwrócony do mnie plecami, płakał, a ja leżałam koło niego nie będąc pewna jak mu pomóc. Chciałam to zignorować i iść spać dalej. Ale moje serce krwawiło, gdy słyszałam jak cierpiał. Chciałam się dowiedzieć co jest przyczyną, i go przytulić.
"Naiwna jesteś Jade, niech sobie płacze" -odezwała się ta bezduszna strona mnie.
"Przytul go, może nie umie sobie poradzić"-teraz przemawiała przeze mnie ta dobra strona.
Miałam dosyć. W mojej głowie panował istny burdel. Znowu.
-Olać to niech sobie płacze-mruknęłam w myślach i ponownie przymknęłam oczy.
Przeraziła mnie ta bezduszna część mojej osobowości.
Poczułam ulgę kiedy przestał płakać i spokojnie mogłam zasnąć.

~

-Jade...Hej...wstawaj-szeptał Lou, szturchając moje ramię.
-Która jest godzina?-mruknęłam, nadal zaciskając oczy.
-Już po jedenastej, wstawaj musimy działać.
-Nie mam jeszcze naładowanych baterii, dasz mi pięć minut?-poprosiłam, nawet chcąc myśleć o możliwości opuszczenia tego wygodnego łóżka.
Louis głośno westchnął.
-Okay, ale tylko te pięć minut. -przystał na moją prośbę. Jego głos był dziwnie spokojny.
 -Dziękuję Lou-powiedziałam szczerze, opatulając się mocniej kołdrą.
-Będę czekał na ciebie na dole w kuchni.
Mimo przymkniętych oczu, mogłam odczuć że się uśmiechnął
Wyszedł z pokoju, i przeleżałam tam parę sekund próbując w myślach przygotować się na dzisiejszy dzień.
Nagle mój telefon leżący na podłodze za wibrował. Jęknęłam pod nosem, i wymacałam go spod łóżka. Podniosłam się leniwie, opierając ciężar ciała na łokciu i przecierając dłonią zaspane oczy, drugą odblokowałam telefon na oślep wbijając pin.
Natychmiast oprzytomniałam kiedy dostałam na WhatsApp'ie wiadomość od Zayn'a.
'Witaj kochanie, miłego dnia xx'

Wyszczerzyłam się do ekranu, ale wkrótce przeszło mi przez głowę że to mimo wszystko może być najgorszy dzień.  
'Cześć:)  na pewno ten nie dorówna wczorajszemu'

Zaśmiałam się wysyłając wiadomość. 
'Pamiętasz <3 A jak tam Tommo?  Zachowuje się wobec ciebie w porządku?'

'Tak, wiesz co muszę kończyć, później zadzwonię do ciebie. Całusy xx'
'Okay. Pa, pa x' 
Z powrotem położyłam się do na łóżku przykładając do klatki piersiowej telefon. 
Jednak z mojej twarz zszedł uśmiech, kiedy zdałam sobie sprawę jaką mamy z Lou dzisiaj misję. 
-Skarbie-krzyknął Lou.
-Już wstałam, kochanie, tylko się umaluję-odkrzyknęłam aż prawie zdarłam sobie gardło. 
Nie wierzę że dałam się wkręcić w cały ten teatrzyk. 
Zeszłam z łóżka i je pościeliłam wyciągnęłam ze swojej torby kosmetyczkę i wzięłam pierwsze lepsze ciuchy jakie wpadły mi w ręce. 
Ubrałam się  w marmurki, luźną białą bluzkę z czarnym napisem '59' . Wyprostowałam moje włosy,i nałożyłam odrobinę makijażu.
Zeszłam na dół do kuchni, a na stole zauważyłam świeżo zrobione tosty. 
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się siadając na przeciwko niego.
-Nie ma za co. Smacznego. 
Jego postawa, zachowanie to wszystko świadczyło o tym jak bardzo był przygnębiony. Czy na prawdę  Chloé tak na niego podziała?
 Co się stało z tym radosnym, zboczonym chłopakiem?
Jest teraz wrakiem człowieka.
Nastała cisza jak makiem zasiał. On przeglądał telefon na czym mocno się koncentrując
Ja natomiast przegryzałam tosta, spoglądając na niego próbując go rozszyfrować. 
-Dlaczego w nocy płakałeś?-spytałam nie będąc pewna czy powinnam. 
-Co? Nie płakałem. -obdarzył mnie spojrzeniem i zaśmiał się nerwowo, to dowodziło że kłamał. 
-Spójrz mi w oczy.-powiedziałam poważnym tonem. 
Zrobił to co powiedziałam
-Płakałeś w nocy?
-Nie musisz o wszystkim wiedzieć-powiedział zestresowany urywając kontakt wzrokowy. 
-Czyli jednak
Westchnął głośno. 
Nagle do kuchni weszła Chloé.
-Witam starszyznę. -powitała nas podśmiewając się. 


Chloe
Lou pokazał jej środkowy palec z grymasem na twarzy,  na co obie zaśmiałyśmy się.  
-Kochany kuzyn-pocałowała Lou w policzek siadając obok niego. 
-Sarkastyczna kuzyneczka. -mruknął pod nosem. 
-Ej, ranisz mnie- Chloé przyłożyła dłoń do piersi i odegrała swoje małe przedstawienie.  
Zaśmiałam się, a on znowu zrobił swoją zrzędliwą minę. 
-Jeju, Jade ja na prawdę nie wiem jakim cudem wytrzymujesz z tym zrzędliwym dziadkiem. 
-Uwierz mi, da się.-odpowiedziałam jej  popijając herbatę
Wybuchła śmiechem
-Ale żal, nie można raz postarać się być poważnym, bo już cię wyzywają od 'zrzędliwego dziadka' dzięki w chuj. 
-Hah.. macie jakieś dzisiaj plany?-spytała mi się
-Właściwie to nie. Ja w każdym bądź razie źle się czuję. -mruknęłam, udając że boli mnie brzuch. 
Wysłałam Lou spojrzenie 'teraz twoja kolej' 
-Moglibyśmy w takim razie przejść się do jakieś galerii, niedługo Ana ma imieniny i chciałbym jej coś kupić. A Jade zostanie z Aną - powiedział nagle ożywiony tą dyskusją.
-Dobry pomysł, tylko skończę śniadanie i idziemy
Była mega podekscytowana planem Lou . Parę minut później poszła na górę.
-Już prawie jestem gotowa! -krzyknęła. 
Odprowadziłam ich do drzwi i Lou mnie pocałował. Mam nadzieje że to było równie zaplanowane i Zayn nie będzie mieć nic przeciwko. Jednak ten pocałunek nie był taki zwykły. Emanował on jakąś dziwną emocją.
-Będziemy za jakieś 2 godziny-powiedział
-Pomnóż to jeszcze przez 2 -zaśmiała się. 
 Gdy tylko odjechali zbadałam miejsca w domu w którym mogła trzymać różne dokumenty. 
Zaczęłam od salonu przeglądając każdą szafkę, karton i teczkę, a skończyłam na jej sypialni. Byłam przerażona myślą że absolutnie niczego nie znajdę. Wkrótce w którejś komodzie znalazłam teczkę z aktem urodzenia Any. Uradowana pocałowałam ją. Otworzyłam ją i...nie tego się spodziewałam, bo na papierze była luka w miejscu 'imię ojca'
Wypuściłam wkurzona powietrze i wszystko z powrotem schowałam
Lou będzie mega wkurzony, ale co ja na to poradzę. Faktycznie nie wie kim jest ojciec jej dziecka. 
Ale do niczego to nie prowadzi, bo mogła zostać zgwałcona, i po prostu nie chciała niepotrzebnego przypału tylko spokoju. A co z DNA nasienia, włosów czy choćby śliny?
O niczym takim nie pomyślała?


Zaczęłam o tym wszystkim intensywnie myśleć aż zadzwonił mój chłopak i pogadałam z nim wyżaliłam mu się,a on powiedział abym do niego wieczorem przyszła na co przystałam, ocierając łzy.      

-Dobrze cię mieć przy sobie-powiedziałam do słuchawki. 
-Razem łatwiej. Kocham Cię, niebawem będziemy szczęśliwi, obiecałem to tobie. -odpowiedział. 
-Ufam tobie, kończę pa
-Pa, kochanie. -rozłączyłam się. 
Kiedy Ana zaczęła płakać nakarmiłam ją i zmieniłam jej brudną pieluszkę. 
Przed ich przyjazdem zatarłam wszystkie ślady mojego buszowania w jej prywatnych rzeczach.  

Nie wiedziałam jak przekazać Louisowi to iż kompletnie niczego się nie dowiedziałam. 
Postanowiłam wysłać do niego wiadomość nie było już ich jakieś cztery godziny i trochę się obawiałam że stres za chwile mnie wysadzi. 

Ja: Gdzie jesteście?? 
L: Jedziemy z powrotem, będziemy za jakieś 15 minut. :D
Ja: Możesz kupić mi ćmiki po drodze? Oddam ci kasę. :)
L: Ty i palenie? o.O   Okay, okay, ale jakie?
Ja: Lucky Strike, dzięki x
L: Nie ma za co. :D xx

Nie znam jakiś dobrych marek papierosów, więc po prostu podałam nazwę tych które ostatnio paliliśmy z Zayn'em. Czułam że tylko one są w stanie w tak okropnym stresie mi pomóc. Jakieś parę minut później przyszli i od razu zrobił się mega szum, mieli mnóstwo zakupowych toreb. Jedzenia, zabawek i ubranek dla 
Any. 
-To jest coś absolutnie niesamowitego-powiedziała podekscytowana Chloe, podając mi rękę i trzymając w jednej dłoni zielony materiał sukienki. Podeszłyśmy do lustra  i przymierzyła ją na mnie, spoglądając na nasze  odbicie w lustrze z uśmiechem. Jest w moim ulubionym kolorze.
-Przymierz. -uśmiechnęła się podając mi sukienkę. Weszłam do łazienki i szybko zdjęłam biące ubrania nakładając elegancką sukienkę w odcieniu intensywnej zieleni. Wyglądała nieziemsko, jakby specjalnie uszyta na mnie. Nie odkrywała dużo, ale uwydatniała piersi, i ładnie przylegała do ciała. Zdjęłam jedynie niepasujące do niczego skarpetki i wyszłam z łazienki, za drzwiami stali oboje i to była trochę nieśmiała prezentacja.
-Wow, cudownie-odparła, a ja okręciłam się wokół własnej osi. -Lou, Twoja dziewczyna to na prawdę piękna kobieta. 
Spojrzałam na Louisa, który spoglądając na mnie wypowiadał po cichu 'wow'
-Wiesz, na prawdę nie da się zaprzeczyć-odpowiedział swojej kuzynce. Podszedł do mnie bliżej, przez co moje serce nabrało szybszego dystansu. Delikatnie chwycił mój podbródek i obdarzył krótkim, ale czułym pocałunkiem, nie żeby coś. To dalej jest wszystko wyreżyserowane. Nawet jego reakcja. 
Pewnie sobie pomyślał 'no wygląda przeciętnie, szału nie ma'
Jestem niestety typem, który za bardzo lubi sobie wyobrażać. 
-Kto wybierał sukienkę?-zapytałam zadowolona.
-Lou ją  wybierał. Nie mogliśmy się zdecydować były jeszcze do wyboru fioletowa, granatowa i miętowa. -odpowiedziała.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się do niego.
-Proszę-odpowiedział mi tym samym.
Byłam mu mocno wdzięczna, bo przecież nie musiał. Ta sukienka była z na prawdę drogiego materiału musiała mnóstwo kosztować.
-Okay, coś obejrzymy?-zaproponowała.
-Wiesz trochę chce mi się spać-odparł Lou ziewając.
Oni byli zmęczeni bo ruszyli w rajd zakupów po jedenastej, a już koło szesnastej.
-Mogę z tobą coś obejrzeć, a on niech się zdrzemnie.-podsunęłam.
-Dobra to ja idę do sypialni, możemy na chwilę pogadać na osobności, skarbie?
-Jasne. Chloe możesz wybrać jakieś filmy?
 -Dobrze.-machnęła ręką, uśmiechając się. -Ale dołącz do mnie później. Ja nakarmię malutką.
-Okay.
Przebrałam się w łazience w swój poprzedni strój, a kiedy wyszłam z niej Lou wziął w ręce torby zakupowe, które należały do niego i poszliśmy do naszego pokoju.
On dopiero teraz ukazał jaki był zestresowany. Usiadłam na łóżku kiedy on przeglądał zakupione rzeczy.
-Masz moje papierosy?-spytałam niepewnie. Ręce okropnie mi się trzęsły, i przechodziły mnie po całym ciele drgawki.
-Hm.. jasne. -wyciągnął z kieszeni spodni paczkę strike'ów, i podał mi ją.
Znalazłam na półeczce zapalniczkę i od razu odpaliłam go, zaciągając się.
Podeszłam do okna i zaczęła się próba uspokajania samej siebie.
-Cóż, nigdy nie widziałem żebyś paliła. -mruknął nadal siedząc na łóżku.
-Bo nigdy nie były mi tak kurewsko potrzebne.-odpowiedziałam wydychając dym.
Co się ze mną dzieje? przeklinam, palę i zachowuje się jak opętana lub na głodzie narkotykowym.
 -Jade, wszystko gra? Co znalazłaś?
Podszedł do mnie kładąc dłonie na moich ramionach.
-I w tym rzecz Lou, nic. Kompletna pustka. Nic, nie ma absolutnie żadnych dowodów, a ja już nie wytrzymuje tego psychicznie, przecież to dopiero pierwszy pełny dzień kiedy jesteśmy u twojej kuzynki. Boję się że jak nie znajdziemy na tego dupka żadnych namiarów, on może również mi zrobić krzywdę. Skąd mam wiedzieć czy to nie któryś z kumpli Zayn'a? -starałam się utrzymywać cichy ton głosu, jednak niezbyt mi się to udawało. Mój głos w pewnym momencie się zerwał i łzy po raz kolejny, odjęły mi możliwość wypowiedzenia się do końca.Przygasiłam papierosa.  Lou rozłożył ręce i mnie przytulił, tak po prostu. Tak jak w tym dniu kiedy powiedzieliśmy mu z moim chłopakiem o pamiętniku Chloe. Samo kategoryzowanie Zayn'a jako 'mój chłopak' jest czymś dziwnym i nowym.
-Cśś...Jade, będzie dobrze, zaufaj mi. Zawsze będziemy z Zayn'em, by ciebie ochronić.Drugi raz się to nie powtórzy, obiecuję. -przytulał mnie dość mocno, jakby chciał mi pokazać że mogę się czuć bezpieczna.
Gdy tylko opuściłam jego ramiona przysiadłam na chwilę na łóżku. Niby nic zaczął mnie zagadywać i stopniowo zaczęłam o wszystkim zapominać, a mój humor wyraźnie się poprawił. Widać było że jak na razie Louis wywiązuje się ze swoich obietnic. Z jeden z toreb wyciągnął zestaw z Burger Kinga i wszystko popiliśmy Dr. Pappers. Powiadomiłam go o moim związku z Zayn'em na co był dość zadowolony i życzył nam szczęścia.
-Nie wiem jak ty, ale ja muszę się na trochę zdrzemnąć, Chloe totalnie mnie wyczerpała.
 -Okay ,ja idę na dół, miałam obejrzeć z nią jakieś filmy
-Dobrze, to pa, pa.
Kiedy tylko zeszłam na dół Chloe wybierała  jakieś filmy. 
Obie nie mogłyśmy się zdecydować,a stanęło jednak na "Pidżama Party"
 Zamówiłyśmy jeszcze pizzę, i przez półtorej godziny co rusz wybuchałyśmy śmiechem. Zostawiłyśmy trochę pizzy dla Lou.
 Było koło dwudziestej pierwszej kiedy powiedziałam Chloe że idę się przejść. Na co ona zaproponowała że może mi potowarzyszyć. Szybko się wywinęłam z jej pomysłu, bo wiadomo gdzie byłaby meta tej przechadzki.Więc powiedziała że idzie się położyć. Niebo przybrało już mroczny kolor. Tylko tym razem nie wzięłam żadnej bluzy, a wiatr sprawiał że gdy przyszłam do niego byłam cała zziębnięta.
 -Cześć kochanie-powiedział Zayn, dając mi buziaka przez furtkę. W ogrodzie było kilkoro ludzi i rozpalone ognisko. Słychać było śmiechy i rozmowy tych ludzi.
-Hej-powiedziałam tylko, czując dosyt szczęścia.I otworzył furtkę wpuszczając mnie. Uśmiechnęłam się i on mi tym samym odpowiedział. 
-Ty głuptasie, dlaczego tobie nie zależy na zdrowiu i chodzisz wtedy kiedy jest zimno w krótkim rękawku?
-zapytał śmiejąc się ze mnie, ale podał mi swoją bluzę
-Mój umysł był zajęty czymś ważniejszym niż myślenie o ubraniu. -odpowiedziałam zakładając jego bluzę, zapiął ją za mnie.
Przyciągnął mnie do słodkiego pocałunku. 
-Nasze zakochańce!- podeszło do nas dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. 
Razem spędziliśmy z trzy godziny na wspólnym śmianiu się i popijaniu piwa oraz energetyków. 
Koło pierwszej w nocy weszliśmy z powrotem do środka
-Zostajesz ze mną czy koniecznie musisz wrócić do swojego 'chłopaka' ?-zaśmiał się
-Wydaje mi się że ten jeden raz mogę złamać zasady. 
Opowiedziałam mu o wszystkim o tym że niczego się nie dowiedzieliśmy i dalej stoimy w tym samym punkcie. I wtedy powiedział mi że sama mogę się od niej tego dowiedzieć, niczego nie zdradzając. Uznałam że to głupi pomysł. Później całowaliśmy się, ale do niczego więcej nie doszło i słusznie. Doświadczenie z Louisem wiele mnie nauczyło. 

~

Wczesnym porankiem zebrałam się i pożegnana pocałunkiem wróciłam do Chloe i Louisa. Jechałam na samym szczęściu, dobrze że Chloe spała. Zadzwoniłam do Lou, aby mi otworzył drzwi. Do wyjazdu z powrotem zostało siedem godzin, może jeszcze nie wszystko stracone.
-Chloe, możemy porozmawiać?-mruknęłam do niej kiedy robiła pranie.
-Jasne, chodźmy-moje serce biło z przerażenia. Pokierowałyśmy się do salonu, Louisa nie było w domu. Czy ja właśnie teraz mam jej się zapytać o to czy nie została zgwałcona? Czy to dobry krok? Na pewno będzie zła na mnie. Może powinnam zatrzymać dla siebie i po prostu odjechać przegrana.
-Jade, coś jest nie tak? cała się trzęsiesz-przyznała i teraz ona się zestresowała.Obydwie usiadłyśmy na sofie.
Przełknęłam tą ohydną gulę w gardle i spojrzałam na nią.
- Mam pytanie gdzie pracowałaś przed tym zanim zaszłaś w ciążę?-starałam się uspokoić samą siebie.
-Pracowałam tak jak ty, też byłam opiekunką, jednak po tej ciąży uznałam że kompletnie nie nadaję się do tej pracy. A w sumie w jakiej rodzinie pracujesz, może znam? -na jej twarzy pojawił się dziwny uśmiech.
-Pracuję w rodzinie Malików-ta odpowiedź sprawiła że rozwarła usta, i wzięła ogromny haust powietrza, poruszając się niepewnie w miejscu.
-Coś nie tak?-spytałam odgrywając swoją rolę, tej która nie wie o co chodzi. Jednak to był tylko teatrzyk.
-Nic w porządku. Po prostu kiedyś tam pracowałam.
Trafiłam w jej czuły punkt. Przez całe dwa dni udawała pełną życia osobę. No właśnie udawała.
-Czyli znasz ich syna Zayn'a?-zapytałam znając już odpowiedź na to pytanie.
-Tak, synek z piekła rodem. Nie da się zapomnieć, jak kilka razy został zatrzymany, bił się z jakimiś kolesiami, i praktycznie każdej nocy przyprowadzał jakieś dziewczyny.
-Czyli nie lubiłaś go?
-Właściwie to...miałam wtedy  słabość do takich chłopaków. Nie mogliśmy być razem, jego rodzice tego nie tolerowali, a on nie był dobrym materiałem na chłopaka.
Ta rozmowa przebiegała za wolno, nagle przypomniałam sobie o jej dzienniku, który mam w torbie.
-Poczekaj chwilę okay?-powiedziałam, ona tylko kiwnęła głową szybko pobiegłam do pokoju po ten pamiętnik, i wróciłam z powrotem do niej. Czułam dziwną adrenalinę, w myślach przygotowywałam się na każdą reakcję: złość, płacz, spokój.
Kiedy tylko usiadłam obok niej i zwróciła uwagę na rzecz trzymaną przeze mnie, zakryła dłonią usta.
-T-to mój dziennik. -odparła łamiącym się głosem w jej oczach zebrały się łzy.
-Szybko wyrwała mi go z dłoni.
-Przykro mi, nie chciałam, ale... przeczytałam go. Wiem wszystko. Wiem że okłamałaś rodzinę. I nie mam do ciebie o to żadnych pretensji... ale chcę wiedzieć...
-Co chcesz wiedzieć? Czy to wszystko było prawdą? Czy po prostu jestem świetną bajkopisarką? -jej głos był wściekły, łzy spływały po jej policzkach, które agresywnie ścierała.
-Chcę po prostu wiedzieć co jest prawdą? Czy to na prawdę się stało. Uwierz jedna odpowiedź, jedna wskazówka i jesteś w stanie uratować mnie, inne dziewczyny, które będą tam pracować po mnie, oraz przede wszystkim twój spokój.
-Czyli po to było to wszystko? Zostaw mnie w spokoju. Ta rozmowa do niczego nie prowadzi.
-Jasne że prowadzi, chcę wiedzieć czy jestem bezpieczna i kim jest ojciec twojego dziecka.
-Chcesz wiedzieć, tak?-zaśmiała się,widać było że traciła panowanie nad własnymi emocjami.
-Powiem tylko jedno: Ludzie przy których czujesz się najbezpieczniej, z zasady mogą zrobić ci najwięcej krzywdy. Strzeż się Malików i ludzi wokół nich jak ognia. -zakończyła swoją wypowiedź i tak po prostu wyszła z pokoju.
Jaka ze mnie zdesperowana idiotka, czy na prawdę sądziłam że ona ot tak poda imię tego kto ją skrzywdził? Ale już wiem w jakieś części przynajmniej na czym stoję.

~
Podróż zajęła nam ponad pięć godzin. Zayn był smutny, Lou wręcz wkurwiony i załamany. Nie wiem dlaczego, ale Lou nie wydawał się być na mnie zły. Powiedział że jest mocno wkurzony że spędziliśmy cały weekend u niej, a i tak nie wiemy kto skrzywdził Chloe, jedyne co wiemy to to że takie coś miało miejsce. Ja natomiast byłam zła na siebie. Nie zapomnę jej gniewnego wzroku i chłodnego pożegnania. Wszystko mogło się skończyć normalnie, a teraz nawet nie mam tego dziennika. Miałabym jakiś dowód, teraz nie mam nic.

~

Kiedy przyjechaliśmy z powrotem do domu każdy z nas był zamulony. Zamknęłam się w swoim pokoju, a kiedy Zayn i Lou chcieli wejść ja mówiłam, aby dali mi spokój. Zayn powiedział mi przez drzwi że jedzie na parę godzin do Louisa . Ja rozmyślałam  nad wszystkim, a najbardziej nad jej słowami "Strzeż się Malików i ludzi wokół nich jak ognia." To ostrzeżenie było dość dziwne. Było już koło dwudziestej pierwszej, a na dworze, było dość zimno i ciemno. Cały dzień był do dupy. Przejrzałam torbę zakupową, chciałam jeszcze raz na spokojnie przymierzyć tą sukienkę.Rozebrałam się do bielizny, naciągnęłam na siebie zielony materiał sukienki,zapinając ją. Włączyłam muzykę na fulla z iPada, poprawiłam swoje włosy. Dokładnie przejrzałam się w lustrze kiedy tylko wydobyły się pierwsze dźwięki mojej ukochanej piosenki Can't Stop Dancin', przymknęłam oczy i zaczęłam tańczyć przed lustrem z zamkniętymi oczami. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju, uśmiechnęłam się pod nosem. To pewnie Zayn- pomyślałam.Podszedł do mnie, położył dłonie na moich biodrach, wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi. Ustaliliśmy jednostajny rytm poruszania biodrami, moje oczy nadal były przymknięte. Uśmiechałam się kiedy zaczął całować moją szyję, a jego dłonie przeniosły się na mój brzuch. Jednak to nie był ten znajomy, czuły dotyk Zayn'a. Jego perfumy również miały zupełnie inny zapach. Moje ciało nagle zesztywniało. Nie byłam pewna czy chcę spojrzeć w lustro. W końcu odważyłam się i gdy ujrzałam odbicie w lustrze, z miejsca poznałam odpowiedzi na wszystkie moje pytania.

___________________________________________________________________________________

Witam !
Dość długo nie było rozdziału, wiem o tym, dlatego wjechałam z długim rozdziałem w formie rekompensaty.
Chcę powiedzieć że to ostatecznie przed ostatni rozdział 'We are on fire' Przed nami został jeszcze tylko ostatni rozdział i epilog. A więc do zobaczenia kocham :* xx

Poopey



10 komentarzy= ostatni rozdział