"Razem moglibyśmy zmienić nasze szczęście "
-Lou, dupku ty-wykrzyknęła szczęśliwa Chloe, kiedy tylko zobaczyła swojego kuzyna w drzwiach.
Mocno go przytuliła, a ja stałam obok nich uśmiechając się, bo to było mega urocze.
Pocałował ją w policzek, i kiedy się skapnęła że nie przyjechał sam, zerknęła na mnie i już wiedziałam że się polubimy. Niewiele niższa ode mnie dziewczyna, z pięknymi ciemnymi włosami i śniadą cerą, wyglądała jak włoszka, a nie jak typowa amerykanka.
-Poznaj mojego aniołka-powiedział głosem pełnym miłości, chłopak przyciągnął mnie do siebie, a jego ramię otulało mnie wspierająco, pocałował mnie w policzek, a ja mimo iż to wszystko jest wyreżyserowane, moje policzki zmieniły kolor na czerwony.
Dziewczyna pokazała w szerokim uśmiechu, białe jak perełki zęby.
-Jesteście strasznie słodcy-odparła podekscytowanym głosem, kładąc dłonie po obu stronach policzków.
-Wchodźcie do środka-gestem dłoni wskazała na wnętrze swojego domu.
-Ładnie tu masz-pochwaliłam, gdy po kilku sekundach od wejścia poczułam się jak u siebie.
-Właśnie skąd dostałeś mój adres Louis?-nawiązała temat.
-Od cioci,a gdzie jest malutka?-zagadnął gdy znaleźliśmy się w salonie.
-Na górze w mojej sypialni, właściwie mieszkam tu jeszcze z Patricią, pamiętasz?
-Jasne, kto by nie pamiętał tej lesery, z którą uciekałaś z domu, i chodziłaś na wagary.
Uśmiechnęłam się, a Chloe zaraziła Louis'a swoim ożywiającym śmiechem.
-Jasne,ale skończyłam szkołę-powiedziała z udawaną dumą.-Chcecie coś do picia?-zerknęła na mnie.
-Masz może sok porzeczkowy?-zwrócił się do niej.
-Tak, też chcesz to samo?-spytała mi się.
-Jasne, dziękujemy.-odpowiedziałam kierując swój wzrok najpierw na nią, następnie na Louis'a. Poszła do kuchni po szklanki i sok.
-Heh...zdejmij te okulary, co?-zaśmiałam się cicho z niego, kiedy zorientowałam się że ma je jeszcze na głowie.
Wywrócił oczami, kiwając później głową.
-Jesteś strasznie marudna i uparta.-odrzekł zdejmując je i przyczepiając o dekolt t-shirta.
-No widzisz nie jesteś jedyny z taką opinią- przechyliłam odrobinę głowę na bok, odgarniając włosy na jedną stronę.
Na dworze znowu się jakoś polepszyło i wyszło słońce. Louis rozglądał się po gustownie urządzonym salonie, podczas gdy ja wstałam podchodząc do drzwi balkonowych. Za którymi był ogród plastikowe krzesła i duży stół przysłaniał parasol, ogród porastały krzewy wiśni i porzeczek. W ziemi rosły różnorodne kwiaty zaczynając od bratków, a kończąc na zawilcach.
Czułam wewnętrzny spokój w tym miejscu.
To nie ten sam stres i monotonia jak N.Y.C.
Tu jest świetnie i nie dziwie się że Chloe stamtąd wyjechała.
-Może wyjdziemy do ogrodu-podsunęła radosnym głosem, dzierżąc w dłoniach tacę ze szklankami i sokiem oraz ciasteczkami, które w jakiś sposób przeciążały tackę.
-Pomogę ci-zaoferowałam biorąc od niej sok i ciastka.
-Dziękuje kochana.
Zajęliśmy siedzenia pod parasolem ogrodowym, i gdy tylko Lou szepnął do mojego ucha "Widzisz niepotrzebnie je zdejmowałem" odetchnęłam głośno, ale znam go i wiem że lubi się drażnić.
Zajęło nam ponad godzinę łganie jak to się poznaliśmy, (tą wersję ustaliliśmy w chwili kiedy wysiedliśmy z samochodu.) i różnych pierdół. Pytała się gdzie pracuje. Na co nie kłamiąc odpowiedziałam, w dość sprytny sposób i dzięki zmienieniu tematu na inny kiedy zapytała się w jakim domu pracuję. Zapytaliśmy się czy możemy przenocować tu dwie noce,na co po prostu powiedziała:"Z przyjemnością Was przenocuję". Pokazała nam nasz pokój, który w tym momencie należał do Patricii. Lecz ona gdzieś wyjechałam przed wczoraj, i jest do naszej dyspozycji. Obie z Chloe od wielu lat stosują zasadę "Co moje to i twoje".Z powrotem wróciliśmy z powrotem na świeże powietrze.
Lou później zostawił nas same, tłumacząc się że idzie pobawić się z Anastazją, przy okazji zabierając nasze torby. To było na prawdę bardzo fajne i na luzie. Gawędziłyśmy przy okazji poznając się i śmiejąc,w taki sposób przełamałyśmy pierwsze lody. Później jeszcze oczywiście musiała nakarmić i utulić do snu malutką, gdyż przyśnił jej się jakiś koszmar.
Dyskretnie zaczęłam swoje śledztwo.
Dziewczynka była mulatką jak matka i miała zielone oczy.
Wiele mi to nie dało szczerze mówiąc.
Patrząc na nią nie chciało mi się wierzyć, że mogła tak nałgać w tym dzienniku, a może to była tylko iluzja?
Ale z drugiej strony nie wyglądała jak typowa ofiara gwałtu po depresji, a już tym bardziej ciąży.
Ile ona mogła mieć lat 19?
Tak spędziłyśmy najbliższy czas i zjadłyśmy lunch, który zamówiłyśmy. Byłam głodna jak wilk, ze stresu i roztargnienia zjadłam dzisiaj jedynie pół kanapki na śniadanie.
Lou też się do naszego posiłku dołączył, i ściemniając swojej kuzynce powiedział "idę do sklepu", a do ucha później szepnął mi: "idę sprawdzić czy Zayn żyje".
Do dwudziestej pierwszej oglądałam z Chloe maraton Ridiculousnes, w między czasie podpytując się o jej córkę. Na pytanie kto jest ojcem jej dziecka odpowiedziała że nie wie, i od razu zaświeciła mi się w głosie czerwona lampka. Ale dlaczego oszukała całą rodzinę że zna ojca dziecka. Wydawała się troszkę roztargniona i spłoszona kiedy chlapnęła się i doszło do niej że ja i "mój chłopak" znamy dwie różne odpowiedzi na to pytanie.
Kiwnęłam tylko głową kiedy tłumaczyła się i poprosiła, abym nie mówiła nic Louis'owi o tym że ojciec jej dziecka nie jest znany.
-Wiesz chcę tylko spokoju. Wpadłam tamtej nocy z jakimś kolesiem, byłam totalnie pijana i na pamiętam kto mógłby nim być. Chciałam tylko, aby rodzice a w szczególności Lou nie wiercili mi dziury w brzuchu, przez wszystkie lata, więc postanowiłam z moim eks że on będzie grał ojca. Proszę nic nie mów mojemu kuzynowi, on mnie za to zabije.-w jej głosie wyraźna była panika.
-Okay, nic mu nie powiem, przysięgam-obiecując położyłam dłoń na piersi.
-Dzięki.
-Rozumiem.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi i pospiesznym krokiem otworzyłam Louis'owi.Wyglądał na totalnie zmęczonego, ale co się dziwić też mi się chciało spać.
-Hey-mruknął przecierając zaspane oczy, wszedł do środka zdejmując kurtkę i air maxy.
Weszliśmy oboje do salonu i chwilę jeszcze pogadaliśmy wypiliśmy po jednym piwie, i poszłam z nim do sypialni. Czegoś jednak brakowało, a może jednak kogoś?
Usiadłam na dużym łóżku zajmując od razu lewą stronę.
-Coś się dowiedziałaś?-mruknął zdejmując koszulkę.
Cholera, trochę tych tatuaży mu przybyło przez te pięć lat.
Ciężko było mi to mówić,ale przecież obiecałam Chloe że nic nie powiem, nienawidzę łamać obietnic, ale jeśli mój krok ma jej pomóc? W między czasie założył dół od dresu, i czekał na moją odpowiedź.
-Powiem tylko tyle... że-nie mogłam z siebie tego wydostać.
Podszedł do mnie bliżej siadając obok mnie jak najbliżej się tylko da, przez co byłam pod jego naciskiem wzrokowym i fizycznym.
-Okłamała cię...nie zna faceta który zrobił jej dziecko, tłumaczyła że była mocno wstawiona i...-chciałam kontynuować,ale on przetarł dłońmi twarz, on już wiedział o co mi chodzi, chciał wstać z łóżka, ale natychmiast go powstrzymałam.
-Ale proszę nic nie rób, tylko tyle, musimy iść dalej może jutro się czegoś więcej dowiem-powiedziałam spanikowana trzymając jego rękę.
Dopiero po dość długiej pauzie zabrał głos.
-Może jutro namówię ją, abyśmy mogli się wybrać do centrum handlowego, a ty zostaniesz i przeszukasz jej rzeczy.-podsunął mi swój pomysł.
-Dobry pomysł-uśmiechnęłam się krzepiąco do niego, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Niemalże zareagował na ten gest, na co speszona szybko ją odsunęłam.
O dziwo nie zaśmiał się, zresztą gdybym była na jego miejscu też był nie pałała śmiechem na byle głupie zachowanie.
-Ej będzie dobrze.-mruknęłam rozluźniając sytuacje.
-Może.
Nie zamierzałam jeszcze iść spać, byłam w jakiś dziwny sposób pobudzona.
Chciałam gdzieś wyjść, coś zrobić, coś powiedzieć.
-Chcę cię przeprosić.-powiedział tak nagle.
Odjęło mi mowę, on i przepraszanie? brzmi jak początek kiepskiego kawału.
Mruknęłam ciche 'hm?' moje ciało stało się nagle sparaliżowane na jego nagłą deklaracje.
-Za całokształt za to co miało miejsce pięć lat temu, i... to później również..-zaśmiałam się przypominając sobie naszą pogankę w shamrook i to jak oberwał między nogi albo to w domu Zayn'a.
-Żałuję i wiesz co? Jest mi z tym naprawdę źle.-Patrzył mi w oczy składając dłonie.
Jego dłonie nagle chwyciły moje.
Nie wiedziałam jak zareagować, a może to było chwilowe wpasowanie się w rolę?
Tak jakby zrozumiał że wypadałoby przeprosić, a ja chcę aby chciał.
-Nie wiem co powiedzieć, skąd mam wiedzieć że nie wkręcasz mnie?-spytałam niepewna.
-Mogę tobie to udowodnić pomóc w czymkolwiek, kiedykolwiek kiedy będziesz wiedziała że sobie nie poradzisz, chcę tylko abyś mi wybaczyła. Bo ja nie chcę być tym starym Louis'em, tym impertynenckim dupkiem. Od czasu śmierci Amy wiele się zmieniło...-przymknął oczy.
-...I chcesz za tymi zmianami nadążyć.
-Coś w tym stylu-mruknął uśmiechając się.
-Tak na prawdę nigdy nie chciałam rozpoczynać żadnej wojny. Jedyne czego chciałam to tego, aby jak najwięcej ludzi szczerze mnie lubiło. Każdy ma swoje za uszami i każdy zrobił coś co skrzywdziło drugą osobę. Ale ja kiedyś cię kochałam i czułam się jak frajerka w tamtym dniu jak mnie olałeś. Przestałam ufać chłopakom i nigdy nie potrafiłam później stworzyć zdrowego związku. Ilekroć patrzyłam na zachowanie Zayn'a widziałam ciebie.
I nagle moje przemyślenia stały się słowami.
-Przepraszam, Jade, żałuję tego.-w jego zachowaniu pojawiła się skrucha.
-Spróbuję tobie wybaczyć, ale muszę mieć pewność że to były szczere przeprosiny.
Zapadła niezręczna cisza którą przerwał, zmieniając całkowicie temat.
-Czy ty Zayn'a...eh..Wzruszyłam ramionami wpatrując się w podłogę.
-Ej, nie powiem mu serio!-zapewnił.
-Ja jego? Jasne! Ale czy on mnie.
-Whoah...no nieźle.-jego oczy się rozszerzyły w szoku, i również złapał wzrokiem punkt na który patrzyłam.
I tego zrozumiałam kogo mi brakowało.
Natychmiastowo podniosłam się z łóżka i pokierowałam do drzwi.
-Gdzie idziesz?
-Idę się przejść, nie mogę usiedzieć w miejscu.
-Mogę iść z tobą, ta okolica serio nie jest bezpieczna.
-Poradzę sobie, nie martw się.
-To chociaż załóż na siebie jakąś bluzę, jest już zimno. -mruknął.
-Ta koszula mi wystarczy-odpowiedziałam spoglądając na mój strój.
Popatrzył na mnie wzrokiem 'chyba źle się czujesz' po czym schylił się do swojej torby i rzucił w moją stronę bluzą.
Wywróciłam oczami, uśmiechając się.
-Dzięki.
-Nie ma za co.-powiedział wskakując pod kołdrę.
-Tylko wróć o przyzwoitej godzinie, ha?-mruknął żartobliwie.
Zaśmiałam się tylko i opuściłam pokój, założyłam na siebie jego czarną bluzę i zapięłam ją. Ostrożnie przeszłam po schodach, i założyłam buty, po cichu wyszłam z domu, by nikogo nie budzić, a nawet jeśli nie obudzić to uniknąć zbędnych pytań.
Rzeczywiście na dworze było zimno, założyłam kaptur, a ręce schowałam do kieszeni.
Szłam długą ścieżką omijając domy, podeszwy moich butów co chwila ocierały się o kamyki i piach.Moją drogę oświetlał blask księżyca i gdzieniegdzie poustawiane latarnie. To jest droga na której nikt nie mógłby się zgubić. Szłam tak dłuższą chwilę zastanawiając się nad wszystkim i szczerze mówiąc poukładałam moje myśli do kupy.
Straciłam poczucie czasu i gorączkowo spojrzałam na wyświetlacz telefonu, by stwierdzić iż jest przed 23. Zatrzymałam się przed domem, w którym przybywał Zayn.
Głośno przełknęłam ślinę. Otworzyłam furtkę, nie było przy niej żadnego dzwonka ani domofonu. Szłam do drzwi, dziękując tylko że nie jest aż tak ciemno, a mój wzrok jest dość dobry.
Już miałam zadzwonić kiedy dotarło do mnie po co ja to robię.
Czy jest tego jakikolwiek sens?
Zobaczę go i co dalej?
Mam jedno życzenie i jest nim ten chłopak.
Usiadłam na schodkach wahając się czy zadzwonić do drzwi. Nikogo bym nie obudziła, bo dochodziły z wewnątrz rozmowy i śmiechy.
Nagle ktoś wyszedł na zewnątrz i niemalże moje serce się zatrzymało.Zerwałam się na równe nogi, i zmierzyłam się z Zayn'em twarzą w twarz.
Byliśmy niemal onieśmieleni widokiem siebie nawzajem.
Uśmiechnął się do mnie, a jego oczy zabłyszczały.
-Cześć.-wydusiłam z siebie.
Nie musiałam długo czekać, kiedy podszedł do mnie bliżej, a jego usta sprawiły przyjemność swoją bliskością moim. Jego dłonie trzymały moje policzki.
-Brakowało mi ciebie-powiedział z ulgą i bólem za razem kiedy kilka sekund później oderwał się od moich warg, by powiedzieć te trzy tak bardzo ważne,wyjątkowe dla mnie słowa.
-Mi ciebie też. Kocham Cię, Zayn-przyznałam, a odczucia stały się milion razy intensywniejsze niż kiedykolwiek. Przytuliłam go bardzo mocno, on od razu odwzajemnił uścisk.Łzy stworzyły ścieżkę na moich policzkach. Opierałam głowę na jego ramieniu, a on wtulił głowę w moje włosy.
-Proszę nie płacz, mój aniele, nienawidzę tego. -przyznał, a ja miałam wrażenie, że jego głos za chwilę zarwie się jak struna, którą za mocno się pociągnie. Nigdy nie widziałam, aby płakał.Jednak nawet najwięksi twardziele, kiedyś uronią łzę. Mimo tych słów, nie mogłam przestać płakać i wtulać się w niego.
-Aniołku, proszę-wymruczał mi ucha, ale ja dalej wtulałam się w jego bluzkę.
-Przepraszam- wyszeptałam trzymając się jego karku.
-Usiądziemy?-zaproponował.
Nagle jego dłonie uniosły moje ciało, a silne dłonie chłopaka, chroniły mnie przed upadkiem.
Chciałabym aby ta jedyna chwila nigdy nie miała końca.
To było tak piękne uczucie że chciało mi się płakać.
-Tak-w myślach dziękowałam za jego wyrozumiałą postawę.
Przeszedł niosąc mnie w swoich dłoniach, dopóki nie schronił nas pod zabudowaniem w ogrodzie. Były tam poustawiane drewniane krzesła zasunięte do stołu. Włączył światełko i
położył mnie na jednym z krzeseł, sam kucając koło niego. Nie wiedziałam co dodać. Czy jego gesty i w ogóle całokształt miał oznaczać że odwzajemnia to co ja do niego czuję?
On jest strasznie trudny do zrozumienia mówi 'kochanie', 'aniele', ale to może być wypowiadane od tak nawet do przyjaciela można tak powiedzieć tak jak często mówi do mnie Liam.
-Rozmawiałam z Louis'em i...
-Szybko potrafisz zmieniać temat-uśmiechnął się.
I przysięgam że od słodkości jego uśmiechu prawie dostałam cukrzycy.
-To źle?
-Nie-wyciągnął dłoń w moją stronę i pogłaskał mnie po policzku.
Przymknęłam oczy będąc szczęśliwa z jego gestu.
-Mogę coś ci powiedzieć-powiedział chwytając mnie za dłonie i patrząc na mnie z dołu.
-Jasne, mów.
Chciał zacząć i mówić,ale westchnął tylko i ponowił swoją próbę.
Ze stresu zanurzył swoją dłoń we włosach. Mimowolnie się zaśmiałam.
-Ej, to jest aż tak zabawne?-mruknął żartobliwie.
-Tak zawsze gdy się stresujesz czochrasz swoje włosy-wytłumaczyłam.
-Nie pomagasz...-jego słodkie zachowanie ciągle przywoływało na moją twarz uśmiech.
-No mów-ponownie ujął moje dłonie, a ja leciutko pochyliłam do niego.
-Więc...ostatnio czuję się źle na duszy... to jest to że nie wiedziałem o co chodzi... co jest tego przyczyną. Dzisiejszego dnia znalazłem odpowiedź na to pytanie i nawet nie wiem jak mogłem być takim durnym sukinsynem i nie zorientować się wcześniej. Chciałem, aby tych których kocham zostało jak najmniej zranionych. Jeśli mówisz że mam wiele nałogów to to jest prawda i zdaje sobie z tego sprawę, ale jest jeden nowy nałóg z którym męczę się od paru miesięcy i nie zapowiada się że z niego wyjdę. A jest nim twoja osoba.-zakończył, a ja z totalnego jakże pięknego zaskoczenia, rozwarłam buzię, a moje oczy mówiły 'żartujesz, prawda?' wolałam to najsłodsze kłamstwo niż tą znienawidzoną prawdę. To by był najpiękniejszy sen w moim życiu.W myślach mówiłam że to jest sen, ale nawet jeśli to by był najpiękniejszy sen, jaki kiedykolwiek można było stworzyć.
-Żartujesz.
-Nie, kochanie to jest jedyne co mogę prawdziwie, szczerze powiedzieć. To co tobie napisałem wtedy kiedy byliśmy w samochodzie..
-To z tym że nie zamierzasz go zapalić.
-Tak, bo to równało by się z tym że byłaś smutna i zrozumiałem że nie mogę być nadal tym cholernym egoistą, że muszę zacząć myśleć o ludziach których kocham. -jego wyraz twarzy uległ drastycznemu spoważnieniu, czułam się cudownie przy nim, ale płakać mi się chciało.
Dłońmi otarł swoją twarz, i znowu na mnie spojrzał oczekując jakiejkolwiek reakcji.
-Zayn ja nie wiem co..-jąkałam się próbując znaleźć jak najlepszy zestaw słów, by wyrazić moje przejęcie.
Moje serce wibrowało w mojej piersi tak donośnie iż myślałam że ten dystans go przewyższy i za chwilę powie 'dosyć'.
-Jestem kiepskim synem, bratem, ale dla ciebie jestem w stanie podjąć to wyzwanie, by być idealnym chłopakiem. I to będzie dla mnie zaszczyt kiedy będę mógł każdego dnia oglądać ten cudowny uśmiech na twojej twarzy, specjalnie dla ciebie i naszej miłości. Chcę dla ciebie się zmienić na lepsze i zakochiwać się w tobie każdego ranka coraz mocniej, tak długo aż zostaniemy rozdzieleni przez śmierć i spotkamy się po śmierci, gdzie będziemy mieli własne skrzydła, prawdziwe, a nie te metaforyczne. -zakończył swój monolog, a jego oczy świeciły, w niezbyt dużym świetle.
W moich oczach zebrały się łzy,jak to skomentować?
Szok? Stres?Niedowierzanie?
To było raczej jak taki mały miks.
Nie czekał chwili dłużej, podniósł się i przytulił mnie, tak po prostu bez zbędnych pytań, i oczekiwań.Wtulałam się w jego brzuch, podczas gdy on głaskał mnie po głowie.Moje włosy rozwiewał wiatr.Podsumowując ten pozornie zwyczajny dzień był okropnie szaleńczy.
Przeprosiny Louis'a, wyznanie Zayn'a.
-Mam nadzieję że to jest płacz szczęścia.-zaśmiał się cichutko, odsuwając mnie na chwilę od siebie po to,aby spojrzeć mi w oczy.
Jego kąciki ust uniosły się,w tym również i moje.
-Nie jest ci zimno?-spytał, trzymając dłonie na krańcach bluzy od Lou.
-Nie.-mruknęłam ziewając w tym momencie.
Zaśmiał się i nachylił całując mnie w nos.
-Ale za to śpiąca-ukazał zęby w uśmiechu.
-To się zgadza.Idę do domu...
-Na pewno nie sama-powiedział z automatu i przykucnął tyłem do mnie, abym usiadła na jego ramionach.
-A ty co?-mruknęłam zaspana podśmiewając się.
-Robię za barana, a co?-zaśmiał się ze mnie, na co mu zawtórowałam,ale usiadłam na jego ramionach kurczowo trzymając się jego szyi, podczas gdy on asekurował moje nogi.
Przeszliśmy powrotną drogą,a nasz oddany towarzysz-księżyc, oświetlał nam drogę.
-Ale co z twoimi rodzicami, Zayn, przepraszam że ciągle o tym nawijam, ale serio to może wprowadzić mnie w kłopoty.
-Nie martw się, kiedy powiemy im o tym wręcz się ucieszą, że ich kochany synek ma taką zajebistą dziewczynę.-zaśmiał się.
-Kochany synek? Oj, coraz skromniejszy się robisz.-stwierdziłam.
Oboje zaśmialiśmy się w głos.
-Oj tam, oj tam nie było tematu.
-Był, ale szczerze nie tylko ciebie kocham.
Chciał spojrzeć na moją minę, i już wiedziałam że był przerażony, oczywiście nie na serio.
-Tak?-mruknął przestraszonym(na pokaz) głosem.
-Twoje włosy- też je kocham-oznajmiłam, i pocałowałam go we włosy.
-To miłe, ale serio one też należą do mnie. -parsknął.
-Po sposobie w jaki je traktujesz i się nimi opiekujesz, myślę że to taki drugi Louis.
Nie mógł powstrzymać się od śmiechu, powstrzymałam go przed nim, bo wywaliłby mnie na ziemię.
-Idź spać, co? Dlaczego my do cholery pierdolimy o moich włosach od dwóch minut?-pokręcił głową.
-Nie trzęś tak tą głową, bo mnie wywalisz. A wracając do twojego pytania to to chyba przez to powietrze, może ma jakieś ukryte właściwości grzybków halucynków?
-Może...o jesteśmy!-oznajmił, wskazując dłonią na dom Chloe. Wszystkie światła były zgaszone z wyjątkiem tego pokoju który dzieliłam z Lou. Zeskoczyłam z jego ramion i stojąc na palcach dotarłam do jego ust. Oczywiście nie mogłam sobie odmówić przyjemności dotykania jego włosów. Podczas gdy jego ręce opatuliły mnie w talii.
-Muszę iść-szepnęłam do jego ucha, rozłączając nasze usta.
-Chcę zostać.-zniżył swój ton głosu do mojego.
-A gdzie będziesz spał?
-Wywalimy Louisa z łóżka i prześpi się w ogrodzie.
Rozśmieszył mnie tym nie powiem, dobrze wykorzystana ironia wypływająca z jego ust, potrafiła czynić cuda.
-Jesteś wredny, może troszeczkę szacunku do starszych.
Ponownie się uśmiechnął i przysięgam że ten uśmiech mogłabym oglądać całymi dniami.
-Daj buziola-poprosił i cmoknęłam go ostatni raz zanim powiedziałam że na prawdę muszę iść. Furtka była, otwarta, więc weszłam i zamknęłam ją. Pokiwałam do Zayn'a, ale ten mimo iż weszłam do domu, nadal opierał się o tą furtkę i nie mógł odejść. Zdjęłam trampki w korytarzu, i poczułam przyjemne dreszcze rozchodzące się po moim ciele kiedy przypomniałam sobie to co zdarzyło się przed chwilą.Weszłam na górę po cichu nie chcąc nikogo budzić. Weszłam do pokoju, by zobaczyć że Lou nie wytrzymał i zasnął, a lampka na komódce dalej się świeci. Poszłam do łazienki przebrać się w shorty i podkoszulek i otworzyłam drzwi balkonowe gdyż było strasznie gorąco w pokoju.
Zayn dalej stał przy furtce, więc wyszłam na balkon zamykając drzwi i wpatrując się w niego z uśmiechem.
Oparłam się o brzeg balkonu i zanurzyłam twarz w dłoniach podśmiewając się kiedy posłał mi buziaka w powietrzu.
-Śpisz pod furtką?-szepnęłam. Wzruszył ramionami.
-Słodkich snów, skarbie-wysłał w moją stronę szeroki uśmiech, a moje policzki rozgrzały się do czerwoności. Chciałam wrócić do niego i całować go całą wieczność i nigdy nie przestawać.
Odwzajemniłam jedynie jego szeroki uśmiech.
-Tobie również-odpowiedziałam, a moje usta wysłały do niego buziaka.
Ostatni raz zerknęłam na niego, i wróciłam do pokoju.
Oboje byliśmy taką piękną katastrofą...
_____________________________________________________________________________
I co jaka reakcja??
Piszcie w komentarzach!! (:
10 komentarzy=następny rozdział
Brak mi słów *_*
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne <3
Masz talent ;)
O boż na reszcie są razem.
OdpowiedzUsuńLou mnie zaskoczył myślałam, że jest dupkiem.
Oby Louis nie poczuł niczego do Jade.
Zajebisty rozdział <3
Czekam na next :*
Chloe nie może zobaczyć Zayn'a! Nie może, nie może, nie może. Przecież od razu by go poznała i zorientowała się, o co tu chodzi. Ech. ://
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Louis się w niej nie zakochał, bo nieodwzajemniona miłość boli, cholernie. Zwłaszcza, że jego przyjaciel jest z nią. Kurczaki.
Mam pewne podejrzenia co do sprawcy gwałtu.
No więc, wydaje mi się, iż to ojciec Malika. Ciągle nie mogę zapomnieć jak gapił się w biust naszej głównej bohaterki. Ta sprawa nie daje mi spokoju.
Co mogę więcej powiedzieć?
Czekam na ciąg dalszy. c:
Jeeej *.* Nareszcie są razeem <3 Koocham :* Czekam na next z niecierpliwością ♥
OdpowiedzUsuńKochaaaaam to. !!!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJeej *-* Faktycznie wielkie kaboom! Naprawdę mnie zaskoczyłaś <3
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na next ♥ ♥ Koochaam ♥♥
Karolina
Jeej *O* Zajebistość <3
OdpowiedzUsuńOMG <33 Kochamm too <33
OdpowiedzUsuń