wtorek, 21 kwietnia 2015

                                                               
                       Rozdział 27

Proszę przeczytać notkę pod rozdziałem.

"Z zasady ludzie przy których czujesz się najbezpieczniej                    mogą zrobić ci najwięcej krzywdy"


Powiedziałam niewyraźne "jestem" gdy weszłam do kuchni. Jego matka jeszcze była szykując razem z nim śniadanie. Mam nadzieję że Louis przyjedzie po tym jak Trisha pojedzie do pracy. W każdym bądź razie nie byłoby to zbyt ciekawe. Nie mieliśmy nawet warunków, ani miejsca, by obgadać cały wyjazd. Mam nadzieję że mają skuteczny plan i nie będziemy musieli gnieździć się w samochodzie Louisa,lub w najlepszym przypadku jakimś tanim motelu. Zapewne Liam i reszta są już na lotnisku, i to tylko kwestia czasu kiedy Mia wstawi z ekipą jakieś zdjęcie czy filmik na instagrama.

Pomijając to stresuje się jak jasna cholera, ale gdybym miała wrócić do poprzedniego wieczoru, nie zmieniłabym swojej decyzji. Ciekawość za bardzo mnie zżera. Ale czy umiem się przygotować na weekend z nimi? Tego nie wiem. Najbardziej boję się stawania twarzą w twarz z Chloe. Obawiam się przerażającej odpowiedzi. Jak mogło mi przez głowę przejść że tym zwyrodnialcem mógłby być Zayn?
-Dzień Dobry-powiedziałam zamiast.
-Dobry-mruknęła jego matka.
Czyli nie tylko ja nie mam dzisiaj humoru. 
-O wyjeżdżasz gdzieś?
-Tak, taki tam krótki wyjazd za miasto.-powiedziałam ściszonym głosem, a Zayn bezwiednie parsknął śmiechem. 
Ciekawe kiedy w końcu się skończy ten łańcuch kłamstw? 
-Też wyjeżdżam, ale jutro od rana.-skłamał, ale szczerze nikt z domu nie zauważyłby czy wyjechałby teraz czy jutro. 
-Nic mi nie mówiłeś.-przyznała uśmiechając się najpierw do niego potem do mnie.
-Ostatnio dużo pracuję-mruknął nalewając do kubków herbatę. 
-Chcesz herbatę?-spytał poważnym głosem, odwracając się w moją stronę. 
Kiwnęłam głową w odpowiedzi.Barwa jego głosu, dała mi do zrozumienia jak bardzo stara nie popełnić błędu, i nie powiedzieć przez przypadek czegoś co nie uszłoby nam na sucho. Zachowywał się nienaturalnie jak pozer.
A nagle to uczucie kiedy chcesz wykrzyczeć:"powaliło cię, co ty taki niedzisiejszy", ale nie.To jest najgorsze uczucie. 
Z wielkim uśmiechem będę wyjeżdżać z tego domu. 
Dziwne i trudne zarazem jest ograniczać się i zachowywać, jak zupełnie nieznajomi sobie ludzie. 
Od momentu kiedy poznałam go minęły trzy miesiące, i były to jedne z najlepszych i najgorszych czasów w moim życiu. On i ja zrobiliśmy wiele głupot, które nie chciałabym, aby kiedykolwiek ponownie się powtórzyły.
Chciałabym z nim być, ale boję się że on tego nie chce. Przez całe życie jedyne czego boję się najmocniej jest właśnie odrzucenie. Z drugiej strony nawet gdybyśmy oboje tego chcieli to też nie mamy pewności czy inni to zaakceptują.
Chociaż z tego wszystkiego wolałabym to drugie wiedziałabym że nie jestem w tym wszystkim sama.

*Perspektywa Zayn'a*

Moja matka krzątała się po kuchni szykując się do pracy w zwolnionym tempie. A ja jedyne czego pragnąłem to tego, abym mógł zostać sam na sam z Jade. Ona na pewno myśli że te trzy dni spędzimy w ten sposób że będziemy mogli robić to czego nie możemy tutaj. Myli się wszystko ustaliłem z Louis'em i niestety, ale będę musiał ją przedstawić przed faktem dokonanym. Tylko w ten sposób uda nam się poznać prawdę, której też jestem cholernie ciekawy.
Im bardziej intensywnie nad tym myślałem tym bardziej dochodziłem do wniosku że Chloe ściemniała w tym swoim notatniku. Bo kto mógłby jej takie coś wyrządzić?
Może nie jestem jakimś poukładanym chłopakiem, ale nie jestem potworem.
Nie przypominam sobie bym kogokolwiek przyprowadził do domu  w tym dniu, może zaprosiłem moich kumpli?
Nie wiem, gdybym mógł sobie przypomnieć już niemalże od razu rozwiązałbym tą zagadkę.
Najgorsze jest to że plan Louis'a sprawia że chce mi się wymiotować. Ale po wszystkich pomysłach ten był najskuteczniejszy. Kiedy tylko matka pożegnała Jade i mnie (pocałunkiem w policzek, czego nienawidziłem) wyszła, a ja nie mogłem wydobyć z siebie słowa. Taki ze mnie pieprzony tchórz że chyba czekam aż Lou sam przedstawi jej nasz wspólny plan.
Wpatrywała się we mnie z tym swoim błyskiem w oku. Za każdym razem kiedy go używała, zadawałem sobie pytanie "Jak głęboko wpadłem?" lub "Czy tylko jestem takim inwalidą umysłowym i wszystko moja wyobraźnia sobie przekształca".
Powtarzam sobie "Hej, ty nie dasz jej tego czego potrzebuje. Ona dorosła,by mieć przy sobie mężczyznę...prawdziwego mężczyznę,który ją pokocha, który da jej byt, będzie obdarzał ją miłością, i robił wszystko by nosiła co dzień uśmiech na twarzy. Mi wychodzi jedynie terroryzowanie jej zdania i zachowania... i łzy, których przecież tak na prawdę nigdy nie chciałem przynieść.
-A więc...-jej głos zadźwięczał w mojej głowie, i z wielkim trudem powstrzymywałem uśmiech.
-Więc...-mruknąłem i automatycznie wyciągnąłem telefon, aby zobaczyć na wyświetlaczu że Lou już na nas czeka. Nie tutaj pod domem, tylko parę domów dalej. Taka różnica, najmniej podejrzeń, najwięcej bezpieczeństwa.
-Idziemy-powiedziałem, a moja barwa głosu zmieniała się średnio co pięć sekund, raz łagodnie się wyrażałem, a raz tak poważnie że samego zaczęło mnie to zastanawiać.
Posłuchała więc wzięliśmy nasze torby z rzeczami, wyszliśmy dyskretnie nie zwracając na siebie uwagi mojego ojca.
Ku jej zaskoczeniu gdy pod domem nie było samochodu Louis'a nie komentując pokierowała się tam gdzie wiedziałem że będzie czekał na nas.
Podeszliśmy do jego samochodu i wsiadłem razem z nią z tyłu. Tommo nie był za bardzo rozmowny dopiero po paru sekundach przywitaliśmy się i gdy skończył palić wyrzucił ćmika za okno i ruszyliśmy w długą drogę. Nagle włączył radio i cały samochód rozprzestrzenił się pierwszymi dźwiękami piosenki Paramore-Decode.
Jade czuła się nieswojo i widziałem to po sposobie w jakim ściskała w dłoniach swoją torbę.
Nie odważyłem się wykonać w jej kierunku żadnego gestu. Spoglądał co chwila na naszą dwójkę przez lusterko wsteczne.
-Heh... ile czasu potrwa dojazd?-przerwałem ciszę, próbując jakoś nawiązać rozmowę.
To nie był dobry dzień dla Lou, dzisiaj ma bowiem dowiedzieć się czy jej kuzynka na prawdę została skrzywdzona, a Jade nie miała powodów by czuć się lepiej.
Zresztą nie chcę znać jej reakcji kiedy dowie się o naszym małym planie, który nie wypali jeśli ona się nie zgodzi.
-Tak na oko dwie godziny z hakiem-mruknął zakładając na nos okulary, kiedy zaczęło dość intensywnie świecić słońce.
Ta pogoda jest popieprzona.
-A gdzie się zatrzymamy?-jej pytanie sprawiło iż Lou zatrzymał się z takim impetem że aż zarzuciło nas z całą prędkością jaką jechaliśmy.A i tak jeżdżenie z nim nie było przyjemne wręcz tragiczne. Kilkakrotnie prawie uderzyłby w czyiś samochód lub drzewo. Kilkadziesiąt razy dostał mandaty za szybką jazdę, bądź nieprzestrzeganie znaków drogowych lub świateł.
Więc z ręką na sercu mówię: "Nie jestem fanem jeżdżenia z nim jako on- kierowca, a ja- pasażer"
-Co?!-wykrzyknął odwracając się naszej dwójki.
-Gówno się znam na prowadzeniu samochodu, ale czy na kursie prawa jazdy nie uczyli bezpiecznie hamować.
-Zamknij się. -krzyknął na nią. - Przepraszam Jade. Zayn,nawet mi kurwa nie mów że jej nie powiedziałeś o tym. -jego ton głosu uległ delikatnemu złagodnieniu.
-O czym?-powiedziała przepełnionym zdezorientowaniem głosem, a następnie poczułem jej wzrok na sobie.
Cholera. Jedno spojrzenie i już mnie ma.
-No bo wiesz, musieliśmy coś z Lou wymyślić, by wyciągnąć od niej informacje...i wymyśliliśmy że...
-Że ty będziesz przez ten weekend moją "dziewczyną"...-zrobił nawias w powietrzu.-...A Zayn będzie po prostu mieszkał przez ten czas kilka domków dalej, i będzie na bieżąco.
-To nie ma sensu. To po co ja i Zayn jedziemy?
-Z tego samego powodu- ciekawość. Poza tym ty się Jade przydasz do wyciągnięcia z niej informacji.-puścił do mnie oczko, na co wystawiłam mu język.
-A do czego w takim razie Zayn, pewnie zapytasz? On przyda się na końcu.
-Jezu, a jak to się nie uda?-mruknęłam nie pewna ich planu.
Weekend w kłamstwie? Ona dziewczyna Louis'a? Coś historia lubi się powtarzać.
-A co będę z tego miała?
Ich bezsensowne i przedłużające się pogawędki zaczęły doprowadzać mnie do szału.
-Załatwię u mojej matki, aby przedłużyła ci ten cholerny urlop, i fundnę bilety na tą jebaną Florydę,możemy już jechać?-wydarłem się na nich podpierając podbródek o dłoń, i patrząc przez okno.

*Perspektywa Louis'a*

Równocześnie spojrzeliśmy się na Zayn'a, a nasze miny wyrażały jeden ogromny szok.
Nigdy jak żyję nie widziałem,by postarał się zrobić coś miłego dla dziewczyny.
To nie w jego stylu, to nie jego natura. To jest tak jakby powiedzieć że chcę przypominać poważnego kolesia.
Zresztą Jade też wydawała się być równie zaskoczona jego wyskokiem co ja.
-Okej, to jedziemy?-wyszeptała Jade, gdy Zayn patrzył przez okno, znowu się rozpadało i kompletnie wątpiłem w to że dojedziemy bez szwanku, a przecież jeszcze musiałem zatankować.
Odwróciłem się twarzą do kierownicy, i jeszcze raz odpaliłem samochód starając się jechać jak najostrożniej.Tak minęła godzina jazdy. Ale kiedy zobaczyłem że zaczyna brakować paliwa, przeraziłem się i wybrałem opcje, podjechania na najbliższą stację benzynową jak najszybciej.
I okej przekroczyłem dozwoloną prędkość i miałem nadzieje że nie zatrzyma mnie policja.
Dopóki nie usłyszałem syren policyjnego wozu tuż za mną.
Spojrzałem na Zayn'a i Jade którzy najwyraźniej zrobili sobie krótką drzemkę.
I myślałem tylko o tym jak wysoki mandat dostanę i jak ta dwójka mnie opieprzy.
Zatrzymałem się, bo nie miałem w planach, by policja goniła mnie przez pół miasta.
Zrobiłem głupi uśmieszek,.
-Ooo...panie Tomlinson, ponownie się widzimy-powiedział z ironią w głosie koleś, który wlepił mi dwa miesiące temu mandat.
Z mojej twarzy zniknął uśmiech, i odchyliłem głowę na oparciu wypuszczając powietrze, i w myślach powtarzając ciągle "Kurwa, niezły początek".

*Perspektywa Jade*

Przebudziłam się gdy tylko do moich uszu doszła gęstniejąca dyskusja między policjantem,a Louis'em.Oboje z podniesionymi głosami porozumiewali się ze sobą,koło samochodu.  Wyciągnęłam telefon z torby by zobaczyć że jest już 12:34.A za oknem dopiero co przestało padać.Jesteśmy dopiero dwie godziny poza domem, a on znowu pewnie coś przeskrobał. Odpuściłam jednak sobie włączanie się w dyskusję. Odwróciłam się w stronę Zayn'a i... o mój Boże. Wyglądał tak niewinnie i słodko kiedy spał.
Ale znów pojawiła się ta myśl że nie będę mogła wystarczająco się nim nacieszyć.
Wykrzyczałabym to całemu światu gdybym mogła, ale nie mogę, jestem zbyt wielkim tchórzem.
Wpatrywałam się dłuższą chwilę w niego aż Lou z powrotem wsiadł do auta.
Klnął pod nosem kiedy policjant wypisywał mu mandat.Kiedy odjechaliśmy Lou pokazał mu przez okno środkowy palec.
-Kutas-mruknął pod nosem, gdy dalej kontynuowaliśmy podróż
-Ile?-przesunęłam się do przodu, opierając się łokciami o oba siedzenia obok siebie.
-Takie tam 150 funtów, chyba się przygotowuj na pchanie samochodu. I obudź królewicza.
Nie wiem czy taka ilość paliwa starczy na dojechanie do stacji-mruknął zirytowany do granic możliwości.


Beyonce-Halo


-Huh...
Z powrotem oparłam się o swoje siedzenie. Spoglądając przez okno i robiąc kwaśną minę do całego dnia. Ledwie zaczęło się popołudnie, a już jest do dupy.Nie mogło być gorzej. Nie odrywając wzroku od pogody za oknem, poczułam jego ciepłą dłoń na swojej. To było jak płomień który przeszedł po moim ciele, prosto do serca rozpalając je. Coraz cięższy oddech. To było wyzwalające, i zarazem uciążliwe uczucie.
To było to brzemię, które nosiłam na swoich ramionach.
Zrzuciłam jego dłoń ze swojej. Usłyszałam jego ciche mruknięcie.
-A więc...coś się stało bo ja nie w temacie.-odpowiedział zaspany ziewając.
-Nieważne. -bąknął pod nosem Lou.
Spojrzałam na Zayn'a reagującego z dezaprobatą na ton głosu swojego kumpla.
Ta jazda była zbyt nużąca, myślałam że będziemy gadać, śmiać się, albo Lou będzie od czasu do czasu wyskakiwał z czym zboczonym, a tu nic.
Dla zabicia czasu, wyciągnęłam telefon, i zaczęłam pisać z Liam'em pisał że już są na lotnisku.
Chyba już przeszedł mu foch, więc za to plus.
Nie odrywając wzroku od ekranu telefonu, poczułam jak Zayn zaczyna się wiercić w miejscu, wyciągnął coś z kieszeni. W końcu ciekawość zwyciężyła i zwróciłam wzrok na niego.
Kiedy zobaczyłam między jego wargami ćmika, poczułam chęć wyrwania mu go z ust i wyrzucenia przez okno. Za to obdarzyłam go pełnym naburmuszenia wzrokiem, na co również na mnie spojrzał i uśmiechając się, wzruszył ramionami.
Nagle coś zaczął wystukiwać na telefonie, by po chwili podać mi go dyskretnie.

"Nie mam zamiaru go zapalić"

"Dlaczego?"

"Jest jeden ważny powód :)"

"Jaki?"

"Dowiesz się w swoim czasie xx"

Nic więcej nie napisałam, i po prostu mu go oddałam. 

Resztkami paliwa dojechaliśmy do stacji zatankowaliśmy i bezpiecznie bez stresu dwie godziny później byliśmy ku końcu wyprawy. I bez większych przeszkód dotarliśmy do Stafford, zatrzymując się pod niezbyt dużym domkiem z ogródkiem, od razu dało się zauważyć że tam na pewno nie mieszka Chloe razem z Anastazją, tylko tam na razie pomieszka Zayn. Zauważyłam to po tym że ogród był cały zabałaganiony. I zapewne ludzie którzy tam pomieszkują urządzili sobie wczoraj wieczorem grilla, i nie posprzątali go.
Lou i Zayn powiedzieli mi że dom Chloe jest parę przecznic stąd. Zayn zostaje na razie tutaj, a ja z Louis'em jadę dalej. Strach się bać co będzie dalej. Nie ważne, jechaliśmy dalej aż Lou przerwał ciszę.
-Jade, pamiętaj zachowujesz się jak byśmy byli razem, nic na Boga nie wspominaj o Zayn'ie i dyskretnie gdy będziecie same powiedz że pracujesz u Malików, okej? Nie narzucaj jej się, poznawaj ją stopniowo, aż sama się przed tobą otworzy.
-Oczywiście, ale...-mruknęłam, gdy zaczęłam się trząść, tylko nie wiem czy ze zimna czy ze strachu.
-Ale?
-Louis, ja się boję-wydusiłam z siebie.
I spojrzałam na niego niepokojącym wzrokiem, kiedy zatrzymał się pod domem Chloe.
-Mała.. -równie zwrócił swój wzrok na mnie, jego dłoń podniosła mój podbródek.
-Posłuchaj dasz radę, zachowuj się po prostu naturalnie jakby to wszystko nie było planem. Na prawdę dla mnie też to jest cholernie ciężkie, ale musimy przecież poznać prawdę.
-Wiem-mruknęłam. -A więc poznajmy ją.
Uśmiechnął się do mnie, i nie pozostało mi nic innego jak tylko zareagować tak samo.

____________________________________________________________________________

Siemson^^ 
Wow!! od ostatniego rozdziału sporo się wydarzyło chyba sami wiecie ale...what the fuck?! Where's Zayn's hair? Powiem tylko że ta krótka żałoba po Zayn'ie w pewien sposób mnie wzmocniła. Rozdział dość spokojny,ale możecie się spodziewać w kolejnym rozdziale...KABOOM!! i nie żartuje. Do końca opowiadania zapowiadam jeszcze 3 rozdziały i epilog.
Jednak potrzebuje trochę motywacji:)))

10 komentarzy? 

Tak komentarze moim życiem
Poopey xx






8 komentarzy:

  1. Hej zostałaś nominowana do Libester Award ;* więcej na moim blogu -> http://passionatelove-fanfiction.blogspot.com/2015/04/dziekuje-za-nominacje-autorce-bloga.html
    A tak przy okazji to super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej zostałaś nominowana do Libester Award ;* więcej na moim blogu -> http://passionatelove-fanfiction.blogspot.com/2015/04/dziekuje-za-nominacje-autorce-bloga.html
    A tak przy okazji to super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham !!!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział <3 W ogóle cały ten blog jest cudowny <3 Masz ogromny talent ;)
    L.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten blog to CUDO !! Powiedz mi czy dobrze mysle ze to ojciec Zayna jest tym gwalcicielem??? OMFG ja nie moge... Wez czemu nie moze byc tak, ze Jade bylaby dziewczyna Zayna i po prostu przyjechali by fo tej kuzynki Lou w odwiadziny, a potem serio byliby para xD Ale i tak zajebisty rozdzial jak zawsze, a TEN komentarz potraktuj jako 10 pliiis:* no wiec weny zycze papa :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju <3 Już myślałam że się nie doczekam! Ale jednak piszesz *O* To cudownie ♥ A rozdział zajebisty jak zawsze <33 Czekam na to wielkie kaboom w następnym :* Pozderki miśka pisz dalej! :* ♥
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo cudo cudo <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie znalazłam Twojego bloga. Jest świetny!
    Będę czytać. Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię :)