piątek, 20 lutego 2015

                            Rozdział 24

  "Przyciśnięcie wszystkich demonów-część 1"

           



Moje serce biło z każdą chwilą coraz mocniej. Temperatura w pokoju wydawała się z lekka powiększyć.Po chwili wszyscy zauważyli moją obecność, ale nadal byłam zbyt otępiona tym widokiem, by się poruszyć.Kobieta o niesamowicie długich, brązowych włosach zmierzyła mnie wzrokiem.
-Dzień Dobry-powiedziałam szeptem, starając się uśmiechnąć.
Nieznajomi mi ludzie odpowiedzieli z uśmiechem lub kiwnięciem głową, również się witając.
Na środku salonu stał duży stół przy którym siedzieli wszyscy osobnicy.
Podeszłam nerwowym krokiem by zająć jakieś wolne miejsce,
obok nieznajomej mi niewiele starszej dziewczyny, ale na przeciwko matki.
-Chcesz herbaty?-zapytała Trisha, trzymając w jednej ręce czajniczek z wrzącą wodą, podałam jej kubek ustawiony obok mojego talerza. I gdy zachęciła,bym spróbowała, któregoś z wypieków, i wzięłam po prostu pierwszy lepszy sernik, po czym zaczęłam go powoli jeść, obserwując sytuację rozgrywającą się w salonie. Po chwili do salonu weszli Louis i Zayn. Louis zajął miejsce obok mnie, ku niezadowoleniu Zayn'a, który zajął miejsce obok ojca.
Po chwili wyszłam z zaskoczenia, kiedy ci ludzie zaczęli interesować się moją osobą.
Dopytywali ile mam lat, gdzie mieszkałam , a przede wszystkim czy mam rodzeństwo.
I niewinnie temat spadł na moją rodzinę.
-Śliczna z ciebie dziewczyna, pewnie masz piękną matkę.-skomplementowała jedna z kobiet, która była jedną z bliższych osób dla rodziny. Zakrztusiłam się herbatą, na te słowa.
-Dziękuje.-zaśmiałam się po chwili nieśmiało, kładąc coraz to bardziej drżące dłonie na kolanach.
Zayn uśmiechnął się do mnie co nie powiem dodało mi odwagi.
-Mamo, co słychać u taty?-wypaliłam uśmiechając się do swojej rodzicielki.
Wszyscy prawie zakrztusili się ciastem czy też kawami lub herbatami, niektórzy zrobili wytrzeszcz oczu.
Brunet wysłał mi zdezorientowane spojrzenie, na które w ogóle nie zwróciłam uwagi.
Liczyło się tylko dla mnie, by upokorzyć moją matkę. Zrównać ją z ziemią, tak jak ona ze mną postępowała przez osiemnaście lat mojego życia. Nie zamierzałam przestawać.Tylko kontynuować.
Jej zaskoczone spojrzenie zostało zastąpione, złośliwym uśmieszkiem na twarzy, wręcz wymawiającymi słowa "Przyjmuję wyzwanie".
Oj, mogło być na prawdę ciekawie.
-Och, nie wiedziałam że tak nisko upadniesz opiekując się czyimś dzieckiem. Myślałam że wyżej mierzysz. -wbiła się we mnie swoim jadem.
Trisha wysłała jej spojrzenie typu "Co cię opętało?".
I choć w miłym gronie i w miłej atmosferze przebiegało to spotkanie,to całkiem sprzeczne jest to że jej odpuszczę.
Ona powodowała białą gorączkę, agresje nienawiść i muszę się przyznać że nie ma takiej osoby, której bym bardziej nienawidziła, od własnej matki.
-Ojej, odezwała się kobieta, która w swoim życiu nie zarobiła na siebie ani funta-odgryzłam się posyłając jej dumny uśmieszek.Nie odrywając wzroku od matki, mogłam usłyszeć ciche szepty.
"O kurczę", "To jej matka" ,"Ups...wpadka".
-Proszę, nie kłóćcie się-poprosiła Trisha, ale tak naprawdę nikt na to nie zwrócił uwagi, każdy czekał tylko na rozwój wydarzeń, kolejne słowo. Bo na pogodzenie się i szczęśliwe zakończenie nikt nie miał co liczyć.

*Perspektywa Zayn'a.*

Tak jak prawie każdy w pomieszczeniu zastygłem w miejscu, przysłuchując się bardzo "przyjaznej" konwersacji. Niezłe bagno się zrobiło. Najbardziej nie mogłem przezwyciężyć szoku iż kobieta, która zna mnie od czasu kiedy jeszcze byłem w pieluchach jest matką Jade. Co prawda do Mary Heigl nigdy nie pałałem niezwykłą sympatią, ale nigdy bym się nie spodziewał że może być matką, dziewczyny której praktycznie od kilku miesięcy nie mogę się odlepić.
Założę się że dzisiaj ani ja, ani Jade, ani tym bardziej Tommo nie zaśnie spokojnie.
Najbardziej nadzwyczajne jest to że Mary jak i Jade są do siebie łudząco podobne, ale jedna rzecz którą pani Mary nigdy nie osiągnie to przede wszystkim wspaniały i urokliwy charakter swojej córki.
Wysyłałem Jade spojrzenie, by przestała. Mam zasadę:"Z debilami się nie zaczyna".
Jednak ona odpychała od siebie tak jak jej matka każde przepełnione niepokoju i zażenowania spojrzenia. To było w sumie trochę zabawne. Teraz widziałem przynajmniej że jest osoba, która bardziej wkurza Jade ode mnie.



-Może dlatego iż tego nie potrzebowałam, sama wiesz że ojciec zarabiał na całą rodzinę. A z twoim nieciekawym charakterkiem nigdy nie znajdziesz sobie chłopaka, a już tym bardziej męża.-Mary machnęła ręką.
Widziałem jak dziewczyna, stara się nie wybuchnąć, zaciskając mocno zęby jak i pięści. Modliłem się tylko w duchu, aby Louis powstrzymał Jade w razie kiedy przemoc słowna nie wystarczyła, co akurat nie zdziwiłoby mnie, bo jej cierpliwość zmierzała ku końcowi. Łagodnie ujmując.
Widziałam że Jade z całych sił starała się przyciskać wszystkie swoje demony.
Mary była piękną i podłą kobietą jednocześnie. Jak mogła powiedzieć swojej córce że nie zasługuje, by była szczęśliwa u boku prawdziwego mężczyzny. To tak jakbym ja chciał być z Jade, ale nawet nie staram się, bo nie jestem godnym uwagi facetem. Spieprzyłbym wszystko jak zwykle. Dlatego nie mam żadnej dziewczyny.
Wysłałem Louis'owi pełne zażenowania spojrzenie. Odpowiedział onieśmielonym spojrzeniem, podpierając podbródek o zaciśniętą pięść.Wszystkim się odechciało jeść. A sytuacja stawała się z każdą chwilą pogarszać.
Nadzieje że wieczór uda się jakoś naprawić spadała z każdą sekundą na samo dno niczym Titanic.
-Och, już wolałabym być starą panną z kotami, niż mieć męża, który rżnie młodsze od siebie dziewczyny, które mogłyby być jego córkami. Nie dziękuje.-odpowiedziała z obrzydzeniem w głosie.
Kilka osób zakryło usta z totalnego szoku, niektórzy, nie komentowali oprócz głośnego wdychania i wydychania powietrza, Lily natomiast starała się uspokoić Mary i Jade.
Popis niezły odstawiły.
Louis zrobił wielkie oczy, próbując nie wybuchnąć śmiechem, zerkając na Jade kątem oka.



*Perspektywa Jade*

Suka.Wredna, bez pohamowań jędza.
Miałam wielką chęć wylać na nią gorący jeszcze napój z kubka i upokorzyć ją jeszcze bardziej. To było niczym jak boomerang każdą obelgę i zarazem szczerość odpychałyśmy od siebie.
Trisha patrzyła z wyraźnym gniewem na mnie i moją mamę.
Powstrzymywałam się, abym nie posunęła się do agresji. Buzowałam pod wpływem wściekłości, która chyba parę osób przerażała.
-Nie łgaj, wiem doskonale jaki jest twój ojciec. A taka gówniara jak ty nie będzie, wprowadzała mnie w błąd.
Wszystkie najgorsze uczucia jak ból, irytacja, poniżenie zebrały się w całej mojej duszy.
Czułam że to zbyt wiele jak dla mnie.Byłam za słaba, by trzymać te wszystkie emocje w sobie.
Gdyby tego było mało moja głowa eksplodowała od wszystkich najgorszych wspomnień.
Sama wychodzę z założenia iż wolę ból fizyczny od psychicznego.
Gdy się skaleczę to boli,ale przestaje, gdy opatrzę ranę. Natomiast ból fizyczny zostaje na zawsze.

-Dlaczego jesteś taka opryskliwa? Ja też jestem Twoją córką, nie pokłóciłyśmy się więc dlaczego traktujesz mnie jak śmiecia?
-Okej powiem to śmiało bo mam cię dosyć: nigdy nie byłaś dla mnie córką, byłaś tylko nędzną karykaturą swojej doskonałej siostry jaką była Amelia.

-Taak, a może nie gówniara, tylko taka "nędzna karykatura swojej doskonałej siostry, hmm?-podniosłam się z miejsca, tak mocno starając się powstrzymać łzy.
-Proszę bardzo nie krępuj się.-wytknęłam.
-Proszę, przestańcie-odezwał się dużo starszy ode mnie mężczyzna.
Louis chwycił mnie za nadgarstek, starając się mnie opanować.
Teraz jakaś część nieznajomych mi ludzi, zna kawałek historii naszej popieprzonej rodziny.
Popatrzyłam jeszcze raz na Zayn'a, wiedziałam że chciał coś powiedzieć mojej "matce", ale nie chciał pogarszać sprawy. Wyrzucałam sobie to iż nie mogę podejść i go pocałować, i wywołać tą kontrowersję. Ale wiem że nie uszło by mi to na sucho. Już wystarczy że odgrywam od dobrych dziesięciu minut ten teatrzyk z "kochającą i zawsze wspierającą mamusią" w roli głównej.


Odeszłam od stołu zaciskając mocno oczy, i próbując wyciszyć szepty rozchodzące się po pomieszczeniu.
-Jak zwykle tchórzy. Aż nie mogę wyjść z zaskoczenia że taki niewarty uwagi bachor jest moim dzieckiem. -podniosła się z miejsca, wymierzając ostateczny strzał.
To ona miała tym razem być tym dzieckiem do bicia, a nie ja.
Już słyszałam, i widziałam jak Zayn i Louis wyśmiewają mnie.
Moje serce zapadło się. Nie miałam siły oddychać. Powiedziałam już wszystko co mogłam, by poczuła się tak ja w tej chwili. Ona to wszystko odesłała do mnie z powrotem.
Odwróciłam się w jej stronę robiąc minę poddającej się dziewczyny.
Podeszłam do niej i spojrzałam jej z wyrzutem w oczy. Nie odrywając wzroku, wzięłam kubek z jej napojem nawet nie wiedząc czy to herbata czy kawa i wylałam na nią. Uśmiech triumfu rozszedł się na mojej twarzy, gdyż to była kawa.Droga fryzura,elegancka szafirowa suknia, natychmiast zostały ubrudzone kawą.Satysfakcjonowało mnie. to jak z wściekłości zaciskała zęby. Gdybym wylała na nią herbatę nie byłoby zapewne takiego efektu. Przetarła twarz dłonią wydając wyraźne 'ugh', gdy sypka substancja ubrudziła jej niedawno malowane paznokcie.Nie tego się spodziewała. Myślała że kolejny raz dam jej wygrać. Zdałam sobie jednak sprawę że nic mi zrobić nie może.
Kilkoro nieznajomych mi ludzi już wie jaką wiedźmą jest Mary Heigl. I może niezależne od tego co teraz pomyślę, wszyscy wiedzą że jej córka, nie jest wcale od niej lepsza.
-Cóż...-Louis wziął oddech, klaszcząc w dłonie-Niedaleko pada jabłko od jabłoni. -uśmiechnął się do mnie,popijając herbatę.



Zerknęłam na Zayn'a, który był na granicy wybuchnięcia śmiechem. Aż w końcu nie wytrzymał i zaniósł się tak głośnym durnym chichotem że sama do niego dołączyłam, a za mną Louis i jeszcze parę osób. Teraz poczuła się upokorzona, a mój cel został osiągnięty.
-Pięknie wyglądasz mamusiu, dziękuję za wizytę. -zwróciłam się z wrednym uśmiechem do matki. -Dziękuje za miły wieczór-powiedziałam do reszty gości. A niektórzy kiwnęli głową, powstrzymując się od śmiechu.
Puściłam oczko do Zayn'a, na co odpowiedział mi tym samym chichocząc.
Satysfakcjonowała mnie zaistniała sytuacja.
Odeszłam do swojego pokoju, dumnym krokiem. Rzuciłam się na łóżko, wkładając słuchawki do uszu. I tylko czekając aż ktoś zapuka do drzwi.

 *Perspektywa Zayn'a*
Mary zgromiła wszystkich wzrokiem, szczególnie mnie i Louis'a.
-Trish, lepiej radziłabym, abyś następnym razem zwracała uwagę na to kogo zatrudniasz. Ja się w każdym bądź razie stąd wynoszę.-oznajmiła  poprawiając kompletnie zniszczoną od kawy suknię.
Mama nie dodała żadnego komentarza dotyczącej obelgi z jej strony.
Mary odchrząknęła oddalając się.
Poszła do łazienki,a gdy tylko z niej wyszła, mama zerwała się z miejsca, by dołączyć Mary ubierającej płaszcz.
Wszyscy nagle zerwali się z miejsca podsłuchując dyskretnie ich rozmowy.
-A ja myślę wprost przeciwnie. To ty zniżyłaś się do bardzo niskiego poziomu wykłócając się z własną córką. Dowiedziałam się o tobie sporo ciekawych rzeczy. -odpowiedziała moja mama z cierpliwością w głosie.
-Nie słyszałaś z jakim brakiem szacunku się do mnie odnosiła?-Mary wyrzuciła ręce ku górze.
-Nie będę nikogo oceniać, ale sądzę że mogłaś zachować klasę, mimo wszystko. Jade też ją ma, ale z jakiegoś powodu dzisiaj się nią nie popisała. Porozmawiam z nią. -zapewniła.
-W porządku jesteśmy w kontakcie, do zobaczenia Trish.-Mary uścisnęła ją, po czym do niej pokiwała. Kiedy mama kierowała się w stronę salonu, wszyscy w olimpijskim tempie zajęli swoje miejsca udając że nic się nie stało.
Po chwili weszła i z powrotem zajęła swoje miejsce. Każdy starał się podsunąć jakiś temat nie dotyczący ani Jade ani Mary, by rozluźnić atmosferę.
-A więc doskonałe ciasto pani Malik,mmm-Louis chwycił się za brzuch, by ukazać jak bardzo mu smakuje.
Wysłałem mu spojrzenie:"Tommo, odpuść sobie, idioto"
Mama uśmiechnęła się. A Sylvia zajęła głos.
-Ciociu, obejrzymy coś?
-W sumie dobry pomysł-odpowiedziała smutno.
-Okej ja spadam, dziękuje za wieczór, było bardzo emmm...ciekawie? Tak, ciekawie.-Lou zerwał się z miejsca, odprowadziłem go do drzwi. Gdy ubierał swoją dżinsową, kurtkę.
-Myślę, myślę że powinieneś porozmawiać z Jade-powiedział ściszonym głosem, poprawiając sznurowadła swoich vansów.
-Może. -wzruszyłem ramionami.
-Nie może tylko na pewno, gratki dla niej, należało się tej suce.-powiedział o wiele za głośno, przyłożyłem palec wskazując do jego warg.
-Pojebało cię? Zachowaj zdanie o niej dla siebie.-powiedziałem głośnym szeptem.
-A więc spadam, do jutra w studiu-powiedział, objął mnie, poklepując po plecach.
-Nara idioto, aby cię samochód potrącił-powiedziałem żartobliwie.
-Osz, ty cioto, taki cwany jesteś na swoim terenie?-Zaśmiał się ze mnie.
Dlaczego ja się z nim jeszcze zadaje?
To jest dobre pytanie.
-Dobra idź-mruknąłem otwierając mu drzwi.
-Okej, nie spóźnij się jutro do roboty.-wywróciłem oczami.
Wyszedł i pokiwałem do niego, na co on pokazał mi środkowy palec, po czym zaśmiał się sam z siebie.
Zatrzasnąłem drzwi, i postanowiłem odwiedzić naszą chojraczkę.
Zapukałem czekając na jej odpowiedź.
Niestety nie odpowiedziała.
Lekko uchyliłem drzwi. Ujrzałem jej bezbronną (w tej chwili) posturę, na łóżku ze słuchawkami w uszach.
Skradłem się na palcach do jej łóżka, wyciągnąłem słuchawki z jej uszu, odkładając je na półkę razem z ipodem.
Okryłem ją starannie kocem tak, aby nie wyrwać jej ze snu. Który zapewne miała udany, bo uśmiechała się przez sen.
Nie umiem wytłumaczyć dlaczego tak gorączkowo starałem się,nią opiekować i chronić.
Przy niej moje serce rozpływało się.Nieważne jak bardzo, by mnie wyzywała, obrażała, ja nadal nie mogłem, wściekać na nią.  Czułem że jej ciemna strona jest w niej gdzieś głęboko zakorzeniona. Na zewnątrz przybiera maskę dobrej i miłej dziewczyny. Jednak moja podświadomość mówi mi że jest zbyt krucha, by zacząć walczyć ze wszystkim i wszystkimi, którzy wyrządzili jej krzywdę. Delikatnie dotknąłem ją za policzki, po to tylko, by posmakować jej wiśniowych ust.Działały na mnie uspokajająco i pocieszająco.Mówiły:Hej, jest dobrze", choć tak nie jest. Tak bardzo chciałbym nie spotkać jej w tym życiu. Może w innym w którym żadne z nas nie musiałoby, się chować ani uciekać przed wszystkimi, którzy starają się nas odseparować.

                                                        Koniec części pierwszej


_____________________________________________________________________________

Hejoo miśki, sama nie wierzę że chcę to..coś wstawić. 
Ale nie mogłam sobie odpuścić konfrontacji Mary i Jade (imię matki wymyślane na poczekaniu) I nie chciałam, by Jade znowu była tą "ofiarą" niech ma. :D
Jest lajcik i Wera wraca do formy. 


Ej , przyznawajcie się kto miał taką minę na reakcję Jade? :D
Ugh... nienawidzę matki Jade:((((
Chciałabym wejść do fanfica i dać jej takiego gonga w ryj że swoich zębów szukałaby we własnej dupie. Upsss...przepraszam za tyle agresji i przekleństw z mojej strony. Nie czytajcie tych pierdół. 
Do następnego, trzymajcie się.
Buziaki :*

       xxPoopeyxx

9 komentarzy:

  1. Ojeju! Brak słów rozdział świetny! Tyle się tu działo. Nie spodziewałam się tego po Jade...Naprawdę miło mnie zaskoczyła w sumie bardzo się należało jej matce ;) Czekam na nn :D Mam nadzieję że szybko się pojawi

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow boski ! Mega mnie zaskczyłaś tym rozdziałem oby tak dalej super naprawde!
    Nie moge się doczekać next
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  3. XDD już sobie wyobrażam jak Jade wylewa kawę na swoją matkę to było dobre.
    Nie moge się doczekać nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdzial genialny. Masz prawdziwy talent. A ta akcja z kawa epicka. Czekam na next :D
    Black

    OdpowiedzUsuń
  5. wow wow wow boski czekam na next.Dobrze tak matce Jade niech ma za swoje.A co do Zayn'a i Jade myśle że będą razem :* do następnego i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  6. ,,Gonga w ryj '' Wera , ja z ciebie nie mogę xD . A pozatym rozdział fantastyczny . Matka Jade jest po prostu ugh...

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebistyy <33 <33 Kocham to <33 Matce Jade się należało dobrze zrobiła <33
    ~Karolina ~

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepszy rozdział ever, zwijałam się ze śmiechu ☺

    OdpowiedzUsuń
  9. Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię :)