niedziela, 4 stycznia 2015



                                Rozdział 20

                  "Nie tak to miało wyglądać"
*Oczywiście proszę pani
*Nie popisuj się
*Przedawkowanie narkotyku
Soundtrack

Nie wierzyłam w to do czego przyznałam się parę sekund temu. Gdzie się podział mój dystans do niego? Przepadł bez śladu.Szukałam w jego spojrzeniu jakiejś reakcji, odpowiedzi...
Bezskutecznie...Jade, ty mała, głupia dziewczynko, on nie potrafi cię zrozumieć.
Co znowu? Co słowa: "Chyba chcemy tego samego" mają oznaczać?
Nagłe wybuchy z jego czy mojej strony tylko po to, by mówić sobie nawzajem: "Ej, to nie ma sensu", "Weź przestań prowokować, byśmy siebie wzajemnie krzywdzili"?
Nie rozumiem. Najgorsze w tym wszystkim to to, że nawet izolacja nie mogła by nas od siebie oderwać albo przynajmniej mnie od niego.Zadziwia mnie moje zachowanie, a zmiany nastrojów Zayn'a nie ułatwiają sprawy. Tak bardzo bym chciała cofnąć się w czasie i nigdy nie pojawić się w tej rodzinie. To co się dzieje to jakieś przekleństwo.
Dlaczego nie mogę powiedzieć 'spadaj' gdy tylko zrobi tą swoją minkę.
Zamiast tego zapadam się od środka, nie umiem użyć własnego rozumu. Wiem że gdy nie skończę tego jak najszybciej, prędzej ktoś sam to przerwie, co będzie podwójnie bolesne i trudne.
-Nie chce mi się wierzyć że przy zdrowych zmysłach jesteś w stanie powiedzieć że chcesz smutku, bólu oraz wielu przykrości, które będą tobie towarzyszyć w mojej obecności.-kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze. Zdjęłam jego dłoń i ułożyłam ją sobie na lewej piersi.
-Zayn, jestem szczęśliwa gdy jesteś blisko i dajesz mi to odczuć. Gdy ciebie nie ma wtedy jestem nieszczęśliwa. Nie widzę dla siebie miejsca w tym świecie.-Boże, jednak to powiedziałam, jednak powiedziałam.
Spojrzał na mnie oszołomiony. To jest jakiś czas szczerości?

-Brałaś coś? Chyba sama nie wiesz co gadasz.
Nagle ocknęłam się. Jezu chociaż na chwilę nie umiesz zamknąć tej swojej rozmownej buźki?
Ze wstydu i poniżenia spuściłam głowę w dół splatając dłonie za plecami i robiąc krok do tyłu.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wyjść.
Chciałam mu wykrzyczeć prosto w twarz że żartowałam, ale nie potrafiłam.
Mimo że to tylko jedna z niewielu rzeczy jakich od siebie wymagam.
-Czy jesteś pewna że chcesz tam jechać?-zapytał chwilę później.
-Ocknij się chłopcze, gdybym nie była pewna to czy bym tak starała się żebyś mnie do nich zabrał?-zapytałam w drwiący sposób.
-No wiesz zawsze możesz się jeszcze rozmyślić.
-Czyli to całe wyjście z samochodu było wyreżyserowane, tak?
Wiedziałeś że wyjdę za tobą?-odparłam znużona i przegrana w tym samym momencie.
-Jaaa...-zmarszczył nos.-Wiesz to nie jest tak że chcę cię wkręcać, po prostu chcę abyś zrozumiała na jakie niebezpieczeństwo się piszesz.To jest patologia, jeszcze gorsze bagno jakim jest mój żywot.-mruknął.


-Już nie rób dramy. Pogrzebią mnie żywcem? Zatrują? Weź przestań pieprzyć głupoty.-odparłam zuchwale nie wiedząc skąd wzięłam w sobie tyle pewności siebie.
Uśmiechnął się niedowierzająco po czym wyciągnął telefon.
-O kurwa jesteśmy mega spóźnieni! -wykrzyknął gdy na niego spojrzał.
-Nie klnij!-zganiłam go.
Odetchnął jakby zirytowany mną.
-Bien sûr, madame*-wyskoczył po chwili z tekstem otwierając przede mną drzwi od samochodu.
-Ne pas montrer*-wywróciłam oczami wsiadając na miejsce pasażera.
W myślach biłam sobie brawo za utrzymanie dobrego francuskiego akcentu i pamięć do języka.
Cały mój 'entuzjazm' został w sekundę rozproszony przez kolejne niezbyt urodziwe i godne opowiadania innym wspomnienia.Cała uwaga rozchodzi się o to jak z Amelią byłyśmy zmuszane do nauki języka.Zaczęło się całkiem niewinnie, gdy tato oznajmił nam iż niebawem przyjedzie jego rodzina, którą jak wtedy tak i teraz nigdy nie było nam dane poznać.A że sam był w połowie francuzem można rzec iż w moich żyłach płynie francuska krew. Jako dziewięciolatka, a siostra dwunastolatka ojciec zapisywał nas obie na wymyślne kółka języczne. Uczęszczałyśmy na nie parę razy w tygodniu po kilka godzin.
Następnym jego krokiem było 'indywidualne nauczanie w domu' jak to nazywał, ale ja to bardziej pamiętam jako 'znęcanie się' nazywajcie jak to chcecie.
Wykończone po szkole, ale dla niego to nie stanowiło przeszkody, by wbrew naszej woli dalej nas tego uczyć. Dzisiaj z obrzydzeniem reaguje jak ktoś mówi w tym języku. Ale gdy tylko się zbuntowałyśmy tata zrobił wszystko i to skutecznie, by utrudnić nam życie. Mama oczywiście nie stanęła za nami co akurat nikogo nie powinno dziwić.Zadzieranie z nim nie wyszło nam na zdrowie, więc nie zostało nam nic innego jak tylko powiedzieć 'okej, niech wam będzie'.
Chora i patologiczna rodzina to dobre słowo,by wyrazić przez to co przechodziłam przez 11 lat mojego życia, a po śmierci siostry było już tylko gorzej i gorzej.
Założyłam ręce na piersiach patrząc się przez okno, czując jak chłopak wsiada za kierownicę.
Po paru sekundach ruszył, a ja oparłam głowę na oparciu próbując zebrać myśli do jednej kupy.
Co dzisiaj się zdarzy?Co będę robić z jego znajomymi?
Bardziej niż pewne że będę zachowywała się jakby mnie nie było.
Za pewne nie będę czuła się dobrze.
Czy podadzą mi narkotyki?
Chciałabym poznać odpowiedzi na moje pytania, ale raczej wychodzi na to że teraz się tego nie dowiem.
Moje przemyślenia przerwało włączone przez bruneta radio.Przewijał stacje aż zatrzymał na jakiejś rockowej, beznadziejnej piosence.Ciskałam piorunami w niewinne niczemu radio. Odetchnęłam zirytowana, gdy piosenka wręcz piekła moje uszy.
Chłopak chyba zauważył moją irytację, bo niemalże od razu zmienił stację.
Z głośników uleciały pierwsze dźwięki znajomej mi skądś piosenki. Skupiłam się na słowach które śpiewał wokalista.

Arctic Monkeys-Do I wanna Know

Have you got colour in your cheeks?/ Czy masz rumieńce na policzkach?                        
Do you ever get that fear that you can't shift/Czy kiedykolwiek zaznałaś strachu, że nie możesz zmienić biegu wydarzeń toczącego się wokoło,
The tide that sticks around like something's in your teeth?/Tak jakby to było coś, co utkwiło Ci między zębami?
Are there some aces up your sleeve?/Czy masz jakieś asy w swoim rękawie?
Have you no idea that you're in deep?/Czy nie masz pojęcia, że głęboko w tym utknęłaś?
I dreamed about you nearly every night this week/Śniłem o Tobie niemal każdej nocy tym tygodniu
How many secrets can you keep?/Jak wielu sekretów potrafisz dochować? 
'Cause there's this tune I found /Odnalazłem pewną piosenkę,
That makes me think of you somehow /Która w jakiś sposób sprawia, że myślę o Tobie 
And I play it on repeat/I słucham jej w kółko
Until I fall asleep spilling drinks on my settee/Dopóki nie zasnę, rozlewając drinki na moją kanapę.


(Do I wanna know)/(Czy chcę wiedzieć)
If this feeling flows both ways?/Czy to uczucie jest obustronne?
(Sad to see you go)/(Smutno jest patrzeć, jak odchodzisz)
Was sort of hoping that you'd stay/W pewnym sensie miałem nadzieję, że zostaniesz
(Baby we both know)/(Kochanie, oboje wiemy)
That the nights were mainly made for saying things /Że noce zostały stworzone głównie po to, by mówić rzeczy,
That you can't say tomorrow day/ Których nie jesteś w stanie wypowiedzieć następnego dnia

Crawling back to you/Wlokę się z powrotem do Ciebie
Ever thought of calling when you've had a few?/Myślałaś kiedykolwiek o tym, by zadzwonić, kiedy trochę wypiłaś? 
'Cause I always do/Bo ja mam tak zawsze.
Maybe I'm too/Być może jestem zbyt bardzo
Busy being yours to fall for somebody new/Zajęty byciem Twoim, aby zakochać się w kimś nowym 
Now I've thought it through/Teraz to przemyślałem
Crawling back to you/Wlokąc się z powrotem do Ciebie

Piosenka nie zdążyła się skończyć kiedy podjechaliśmy do dużo większego domu niż ten w którym teraz mieszkamy. 
Światło paliło się tylko w jednym oknie i na chwilę zobaczyłam czyiś cień. 
Zayn wyciągnął dużą sportową torbę z bagażnika.
Moje oczy świeciły pytaniem 'Po co jemu do cholery ta torba?'

Zayn od razu wcisnął mi ją do ręki.Furtka była otwarta, więc przeszliśmy i natychmiast zadzwoniliśmy do drzwi. Trochę poczekaliśmy aż w drzwiach ukazała się postać o wiele niższej ode mnie dziewczyny,o brązowych włosach. Zesztywniałam gdy zbadała mnie i mojego towarzysza swoimi zielonymi oczami. Ubrana w krótką koronkową spódniczkę, a jej chudy brzuch ledwie co zakryty szarym top'em.Anemia biła od niej na kilometr Jej żebra każdy mógł zobaczyć.
-C-cześś Zaaa-y-wybełkotała dziewczyna, mając wyraźnie problemy z utrzymaniem się na nogach, opierająca się tylko i wyłącznie o framugę drzwi.
-Lucy, co się stało?-zapytał ją, chociaż oboje zdawaliśmy sobie sprawę że przed chwilą ćpała.
-J-jaa?-zaśmiała się w głos, straciła równowagę i Zayn nie zdążył jej złapać przed co z hukiem spadła na ziemie. Podniósł ją ostrożnie z ziemi i przewiesił ją przez ramię.Ochraniając ją dłońmi przed kolejnym upadkiem.
Odwrócił się z nią w moją stronę po czym bez słowa kiwnął głową abym weszła z nim do środka.
Najciszej jak tylko potrafiłam zamknęłam drzwi, i trzymałam się kurczowo Zayn'a. Po dużym korytarzu roznosił się zapach trawki połączonej z papierosami na podłodze kulały się gdzieniegdzie puste puszki po piwach, ciuchy czy choćby jedzenie. Miał rację-patologia.
Weszliśmy do ogromnego zabałaganionego salonu, by zobaczyć że światło się pali, a na skórzanej czerwonej sofie śpi wytatułowany, blondyn, ubrany w dresy. Telewizor był włączony, puszki od piw walały się po całym stole pomiędzy pudełkiem od pizzy.
-Stary, rusz dupę!-warknął brunet.
Ten tylko jęknął pod nosem, drapiąc się w głowę.



-Weź się nie drzyj-burknął do niego, wstając z sofy, ocierając zaspane niebieskie oczy.
Zayn położył ją na łóżku najostrożniej jak tylko się da.
Po czym usiadł obok niej przecierając twarz dłońmi jakby zmęczony wszystkim.
-Braliście coś przed naszym przyjściem?-zapytał delikatnie.

-Nie.Bynajmniej ja z nią nie ćpałem.A co jest za dziewczyna , nowicjuszka?-uśmiechnął się bezczelnie, wydzierając z mojej ręki torbę. Przybliżył się do mojej twarzy dając buziaka w policzek.
-Dzięki, skarbie-prychnął śmiejąc się pod nosem gdy otwierał torbę na stole.
Zamarłam, gdy odnalazłam kątem oka małe woreczki z marihuaną, strzykawki, ampułki, tabletki i wiele innych.
Mieszkając z narkusem pod jednym dachem nacierałam się na takie 'gadżety'.
Bałam się że jak mi wstrzykną jakieś świństwo, coś mi się stanie, coś spieprzę.Jak zwykle.
-Wiesz co się dzieje z Amy? Od tygodnia nie ma jej w studiu. Mówiła mi że jest chora i..
-Stary,ona kłamie jak zwykle. Ćpa całymi dniami, jest blada, sina, potwornie chuda i to tylko kwestia jednego zastrzyku kiedy kopnie w kalendarz.-wyjaśnił na jednym tchu blondyn.
-Tom,chyba żartujesz?-powiedział załamany chłopak.
-To jest ta sama Amy, która pracuje w Shamroock? -spytałam nagle.
-Ćśśś...-uciszył mnie Zayn.
-Taak kochanie widzę że już jesteś rozeznana.-odparł Tom.
-Więc gdzie jest Louis, Amy i Rose?-dopytywał się Zayn.
-Amy jest w sypialni, a reszta w drodze.
-W porządku. Jade idź zobacz co u Amy.
-Okej. A gdzie jej pokój?
-Wychodzisz z pokoju skręcasz w prawo, idziesz pod schodach i do końca korytarza. Tam jest plakietka na drzwiach z jej imieniem, piękna-poinformował Tom.
-Dobrze. Dzięki-wyszłam z salonu kierując się wskazówkami nowo poznanego chłopaka.
-Posłuszna jest-usłyszałam cichy pomruk blondyna.
Boże, on jest taki dziwny.
-Zamknij się, idioto.
Podeszłam pod pokój próbując zapukać, ale za bardzo się wahałam.
Ostrożnie i delikatnie zapukałam do drzwi.
-Proszę-usłyszałam cieniutki damski głos. Weszłam do pokoju w którym panowała ciemność.
Amy leżała na wznak na łóżku wpatrując się w sufit. Usiadłam obok niej na łóżku i zapaliłam lampkę nocną.
-Cześć.Pamiętasz mnie? Jestem Jade. -próbowałam nawiązać z nią składną rozmowę.
-Tak, pamiętam cię.Byłaś wtedy z Zayn'em w salonie.
-Jak się czujesz?-zapytałam troskliwie.
Blondyn miał rację. Amy wyglądała potwornie.Kości ubrane w skórę.
Sińce pod oczami, blada skóra, wystające żebra widoczne przez uniesiony lekko podkoszulek.
Próbowałam nie ukazywać mojego obrzydzenia.
-A jak myślisz?-odparła łagodnie.
Jej anemiczne oczy wyrażały ból, ale i tez walkę z każdym dniem.
-Posłuchaj okej?-dziewczyna kiwnęła głową. -Słyszałam o tym że ćpasz, chociaż na pierwszy rzut oka tego bym tego o tobie nie powiedziała. Wydawałaś się normalna, ale coś ci powiem, szukanie wyjścia w narkotykach, to tak jak szukanie prawdziwej miłości w burdelu.
-Co ty możesz o tym wiedzieć, hm?-podkuliła nogi siadając na łóżku.-to nie jest wyjście, a jedynie chwilowe zapomnienie o wszystkim, o całym gównie na świecie. Założę się że jesteś dziewczynką z dobrego domu, którą kochają, każdy cię rozumie,szanuje, a całe twoje życie to disneyland, i nie obawiasz się że ktoś ci to zniszczy.


-Mylisz się, moje życie to jeden wielki koszmar. Przeszłam przez wiele rzeczy, a powiedzenie o moim życiu 'disneyland' to bzdura i łgarstwo, a z twojej strony niewiedza, na mój temat. Tyle o mnie wiesz ile ja o normalnym życiu.A uciekanie się do cięcia i głodzenia w moim przypadku nie udało się, bo wiesz? Zawsze w największym bagnie znajdzie się jedna osoba, która ci uwierzy, zrozumie, polubi, a skąd wiesz czy nawet nie pokocha. A jedną z osób która cię lubi, stara się ciebie zrozumieć i wierzy w ciebie właśnie siedzi obok ciebie. Więc mów...-odetchnęłam.
Nic nie odpowiedziała. Wzięła głęboki wdech i wydech.
-W wieku 3 lat zamieszkałam w domu dziecka,dlatego że mama zmarła na raka,a tata po tym popełnił samobójstwo-schyliła głowę i wbiła paznokcie w kołdrę.- znęcali się nade mną w bidulu, bili i molestowali mnie ludzie, którzy mnie adoptowali.Byłam w wielu rodzinach i w żadnej nie znalazłam ciepła i miłości. Tak było do 14 roku życia kiedy uciekłam od jednej rodziny i poznałam ludzi z ulic.Większość z nich pochodziła z patologicznych rodzin. Byłam wtedy niewinna, oni dali mi pierwszy raz morfinę, ćpaliśmy całymi dniami, a może i nawet nocami. Nie chodziłam do szkoły i non stop przesiadywałam z tamtymi ludźmi. Kochaliśmy się jak rodzina, i czułam to. Wiele osób poszło na złoty strzał*, a wtedy za każdym razem śniły mi się koszmary.Od tamtej pory  kilkakrotnie byłam w  klinikach, by wyleczyć się z narkomani. Wiele razy leżałam w szpitalu i miałam płukania żołądka. Raz nawet przeżyłam śmierć kliniczną. Potem odstawiłam narkotyki, ale po roku znowu wzięłam dzięki temu iż poznałam Zayn'a,którego znasz Lucy, Tom'a, Louis'a i Rose poznasz pewnie dzisiaj.
-A nie myślałaś o powrocie do kliniki? Bez urazy, ale na zewnątrz widać jak w środku masz dosyć.
-Jade, nie wiem czy mam na tyle siły i cierpliwości, by stawić czoła ludziom, którzy będą mnie traktowali jak psychiczną.
-To pokaż im ile jesteś warta, bo wiem że jeszcze możesz tego dokonać. Jeszcze się nie wypaliłaś. Możesz spróbować być bardziej dumna. Musisz to wykrzyczeć.
-A obiecujesz mi pomóc. Chcę w końcu żyć jak normalny człowiek zacząć się uczyć, pracować, mieć chłopaka. Nie chcę już tak żyć. Nie mam siły.-załamał jej się głos i momentalnie zalała się łzami, przesunęłam się bliżej niej i mocno przytuliłam.
-Ćśśś...wyjdziesz z tego. Pomogę ci.-mruknęłam do niej.
W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi, później gadanie, śmiechy dochodzące z dołu.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Tak?-powiedziałam, nadal ją przytulając do siebie.
W drzwiach ukazał się Zayn.
-Jade, idziesz? reszta już przyszła-zapytał.

-Chwilę, tylko się jeszcze nią zaopiekuje.
-Trzymasz się Amy?-dziewczyna wytarła łzy.
-Nie kurwa, puszczam się. -bąknęła wkurzona.
Zayn i ja zaśmialiśmy się, czym ona sama została zarażona.
-Cała Amy, dobra ja idę na dół. Opiekuj się nią-puścił jej oczko na co pokazała mu język.
Zaśmiałam się cicho.
Spędziłam trochę czasu z Amy, po czym zeszłam na dół poznać resztę, Lucy wyraźnie lepiej się poczuła, ale teraz chodziła w szlafroku i piła wodę. Najbardziej polubiłam Amy. Louis wydawał się nieobecny. Zapaliliśmy parę ćmików razem (ja najmniej)


 Tom'a nie lubię, jest arogancki i grubiański. A Rose jest samolubna i nie widzi przed sobą przyszłości.Gadaliśmy razem od rzeczy, każdy się wyżalił.Po chwili Tom zapalił jointa, a Rose włączyła muzykę i jestem pewna że przed domem było słychać Eda Sheeran'a. Louis wysypał na szklany stół biały proszek, a Rose wyciągnęła z portfela dwudziestofuntowy banknot. Zrolowała banknot i przejechała linią prostą tam gdzie był wysypany proszek wciągając go do nosa w tym samym czasie przytrzymując dłonią drugie nozdrze.
Po chwili jej oczy się załzawiły, kilkakrotnie zmrużyła oczy podając mi ten sam banknot.
Pięć par oczu gapiło się na mnie jakbym miała teraz przyjąć komunię.Zayn patrzył się na mnie z zainteresowaniem kiedy ja się wahałam.

"I gdy zabiorę cię do moich przyjaciół, wszystko co ci podam  natychmiastowo bierzesz, zrozumiano"

Jego słowa odbijały mi się w głowie jak piłeczka ping pongowa. Gwałtownym ruchem zabrałam banknot i powtórzyłam czynność Rose. Na początku wszystko było w kolorowych barwach.
Każdy po kolei powtórzył tą samą czynność.Ostatnie co pamiętam to nasze głośne rozmowy, wspólne śmiechy i kłótnię, którą ktoś wywołał.
-Zayn mogę się na chwilę położyć,źle się czuję-wymamrotałam mu do ucha, gdy inni pili.
-Idź do pokoju Amy-wyszeptał do mojego ucha.
W mojej głowie wszystko się sypało miałam tylko jedno marzenie-iść spać.
Weszłam do pokoju Amy, gdy zauważyłam że śpi, przebrałam się w jakieś dresy należące do dziewczyny, położyłam się obok niej, otuliłam się kołdrą i zasnęłam, zanim na zegarku wybiła 3 w nocy.


                                                              *     *     *     *

Zbudził mnie w środku nocy wdzierający się do pokoju wiatr.Stękając ze zmęczenia doczłapałam się do okna zamykając je.Lampka nadal była zapalona.Położyłam się z powrotem na swojej połówce łóżka,ale czułam że coś jest nie tak.
-Amy-szturchnęłam ją w ramię.-Amy-powtórzyłam.
Była cała zimna i sztywna. Sprawdziłam jej puls. Nie żyła. Byłam przerażona i załamana.
-Amy,proszę obudź się-krzyknęłam przeraźliwie głośno,a po moich policzkach lały się łzy.
Zwróciłam uwagę na małą karteczkę i strzykawkę leżącą na komódce obok niej. Gwałtownie zerwałam się z łóżka i wzięłam oby dwie rzeczy do ręki. Jedna strona była wypełniona jej pismem.
                               
                               Nie dałam rady, przepraszam
                              
                                                      Amy xx

Jeszcze większy płacz rozmazał mi obraz przez oczami. Zaczęłam wyć nie umiejąc odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego nie spróbowała.Spadłam na podłogę dzierżąc w dłoniach notatnik z wiadomością. Po chwili usłyszałam trzask drzwi od pokoju.
-Co się dzieje dlaczego krzyczysz?-usłyszałam głos Louis'a.
-L-Louis-zerwałam się z twardej podłogi i mocno go przytuliłam, to było mi tak cholernie potrzebne.
-Skarbie, dlaczego płaczesz?-powiedział chłopak jedną ręką pocierając uspokajająco moje plecy, nadal nie mogłam dojść do siebie. Dłonią przejeżdżał po moich włosach.
-Louis ona przedawkowała-wykrzyknęłam przez łzy wskazując na martwą dziewczynę na łóżku.


_________________________________________________________________________________
Come back!!!
Przepraszam najmocniej za miesiąc nieobecności.
Mam nadzieje że jeszcze ktoś czyta...
No nic.
Dziękuję i do następnego!!!

xx
12 komentarzy?














16 komentarzy:

  1. Boże biedna Amy :'(
    Louis teraz taki opiekuńczy i wgl ?? :o

    Nadal więżę w to, że Zayn i Jade będą razem <3
    Pozdrawiam

    http://niallhappystory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne.Już nie moge się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Więcej informacji:foreverniallhoranek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Płaczę ;((( Jak ona mogła przedawkować? :ooo

    OdpowiedzUsuń
  5. ŚWIETNE!!! CZEKAM NA NEXT :3
    Ps. Wiedziałam że oni będą razem (chyba bedą xD )

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękujemy, Twój blog jest już w naszym spisie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super i jaki długi rozdział, aż miło się czyta :) <3 oh ,lecz fabuła smutna :C
    Tymczasem zapraszam do mnie, pozostaw swoją opinie, jeśli możesz :)
    http://what-tomorrow-may-bring.blogspot.dk/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię :)